sobota, 21 grudnia 2019

bądźmy uparci.

Są tacy ludzie, którym niewiele potrzeba do szczęścia, którym wystarczy jedno małe dobro, by się szczerze uśmiechnęli. Jednocześnie bardzo mało trzeba, by poczuli się odrzuceni i niechciani. Zamykają się wtedy na wszystkie możliwe spusty. Siedzą tak i myślą, że znowu, że ile można, że ile jeszcze razy, dlaczego wciąż nie udało się wyhodować korzeni. Nic poza uporem drugich nie jest w stanie uratować z nimi relacji.
Przemyślenie na dziś: bądźmy uparci.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

***

Za tydzień o tej godzinie będę w drodze do domu... Albo już na miejscu, kto wie. Gdy wrócę, wszystko będzie inne i nowe. Nowy rok, nowa praca, nowe plany i zapewne marzenia. Ale to za rok. Dziś jest dziś, dziś pachnie piernikami i moimi ulubionymi żelkami lukrecjowymi. Dziś myślę o tych, od których dostałam w tym roku tak wiele... I którym chcę dać więcej, niż dać potrafię. Chodzę i myślę o ludziach i miejscach, o słowach i uśmiechach, milczeniach i zachwytach. Myślę, że to w sumie fascynujące, gdzie jestem i jak się tu znalazłam (a jeszcze bardziej: po co?). Wspominam wszystkich ludzi, którzy przestali się odzywać. I do których ja też przestałam się odzywać. Wszystkich, przy których czułam się dobrze. Z którymi wymieniłam kilka uśmiechów czy nieśmiałych zdań. Wspominam ludzi, którzy mieli odwagę powiedzieć mi w twarz, że kłamię. Że jestem jak pies, którego trzeba przygarnąć i pogłaskać, by stał się wiernym towarzyszem i nie muszę się tego bać. O którego czasami trzeba zadbać, bo sam tego nie zrobi. I dziś, upajając się zapachem pierników, szykując ciasto na kolejną porcję, cieszę się na wszystko, co nadchodzi. Na Jego przyjście.

poniedziałek, 14 października 2019

Jeszcze ten raz

Jeszcze ten raz spojrzę ci w oczy
Będziemy się śmiać niczego nieświadomi
Będziemy planować przyszłość i wspólne mieszkanie
Nieważne że następnego dnia ty mnie albo ja ciebie zostawię
Wyruszymy w drogę, by zgubić się na szlaku
W poszukiwaniu siebie i kawałka świata
Spotkamy się po latach, usiądziemy twarzą w twarz
Ucałuję wzrokiem te oczy, które były przy mnie każdej nocy,
Tobie mocniej zabije serce, jak wtedy, gdy już prawie
Uśmiechnę się przez łzy, a Ty powiesz
Tak bardzo Panią kochałem.

niedziela, 29 września 2019

Łazarz i Bogacz

Bywają w moim życiu momenty, gdy jestem Bogaczem zamykającym oczy na widok Łazarza. Widzę człowieka potrzebującego moich "bogactw", których mam w nadmiarze, ale udaję, że go nie dostrzegam. Wmawiam sobie, że nie potrafię pomóc, nie mam odpowiednich predyspozycji, środków, mityczny Ktoś zrobi to lepiej, Inny jest "od tego", takie ma "obowiązki", a co ja - szara myszka - mogę poradzić na nędzę drugiego człowieka? A wszystko przez to, że wiele razy byłam Łazarzem. Tym, który przez "taki los, no trudno" musiał iść naprzód "jakoś", dzień za dniem, myśl za myślą, modlitwa za modlitwą. Nawet okruchy ze stołu Bogacza nie wypadły przez bramę, nawet przez kraty życzliwa twarz nie wyciągnęła ręki.
I tak, bywając raz Bogaczem, raz Łazarzem, nakręcałam tę machinę braku dobra. Może to trudne, uświadomić sobie, że wypada zauważać biedę osób siedzących obok czy naprzeciw mnie, za mną, ze mną. Może to trudne podać pomocną dłoń temu, z kim stoję twarzą w twarz - mogę uspokoić sumienie na różne inne sposoby. Jest ich tak wiele! Ale przychodzi dzień, gdy siedząc przed Jezusem, rozważam te wszystkie niewybaczone Bogaczowi krzywdy i kajam się za zmarnowane bogactwa, które przecież możnaby podarować Łazarzowi. I tego dnia rozumiem, że żeby wyjść z błędnego koła, w które wpadłam, muszę doprowadzić do innego zakończenia historii o Bogaczu i Łazarzu.
Nie zostawiajmy nikogo pod drzwiami swojego Domu, nie dajmy mu zamarznąć. Potrzeba naprawdę niewiele, by Bogacz i Łazarz zasiedli przy tym samym stole, przeprosili się i pogodzili.

(Łk 16,19-31)


poniedziałek, 23 września 2019

Kiedyś cię pokochałam

Kiedyś cię pokochałam
Dziś widzę smutek w twoich oczach
Albo pustkę albo rozpacz
Jakbyś sam nie mógł się zdecydować
Chcę się uśmiechnąć
Podejść i przytulić
Wziąć za rękę i zaprowadzić do wyjścia
Stąd do lepszego świata
W którym człowiek czyni wiosnę
A słońce mówi dzień dobry
Lecz tylko stoję w miejscu
Zmrożona twym chłodem
Przestępuję z nogi na nogę
Chcę już stąd uciec
Sama skoro nie chcesz ze mną
Ale nie potrafię odejść
Ze świadomością że tutaj nikt
Nie daje ci ciepła miłości

piątek, 2 sierpnia 2019

Są we mnie miejsca nieodkryte

Są we mnie miejsca nieodkryte
Zasypane kamieniami
W których co jakiś czas
Dla przypomnienia ich istnienia
Zdarza się lawina
I są we mnie miejsca wypierane
Tak długo jakby nigdy ich nie było
Staję czasami przed lustrem
I mam nieodparte wrażenie
Że tylko ja siebie rozumiem
Patrząc jedynie w oczy
I w środku krzyczę i piszczę
Błagam padając na kolana
A do wszystkich śmieję się oczami
I ustami cały czas niewysłuchana
Nigdy nie przytulana zawsze nie rozumiana

wtorek, 16 lipca 2019

Piszę do Ciebie listy

Milczysz.
Piszę do Ciebie listy i może niektóre czytasz,
ale albo nie chcesz albo nie masz czasu odpisać.
W obu przypadkach czuję się nieistotna, pominięta,
bo mimo że widzisz, to nie pamiętasz.
Jedne trzymasz w szufladzie opisanej "bzdury tej Małej",
resztę w nieotwartej kopercie wrzucasz do "nieprzeczytane".
Ludzie mają foldery na fejsie, Ty wypychasz nimi szuflady.
Jak możesz, Dobry Boże, zostawiać mnie
na dzień przed podróżą, na minutę przed snem?

Wiesz Boże, jestem dziś smutna i stęskniona,
ale i radosna i rozpromieniona.
Rozpakowuję się z łez i wątpliwości,
pakuję w walizki pozostałości miłości,
z kartonów książek i wspomnień układam wieżę
i już nie wiem, na czym stoi mój świat i w co wierzę.
Rzucam się z kąta w kąt, obiłam sobie już wszystkie kanty,
wysprzątałam się od stóp do głów, wyprałam firanki,
a moje miejsce na ziemi wciąż jest puste i zimne,
otulam się paltem modlitwy, ale w dotyku jest takie niemiłe.

Siedzę między białymi ścianami sama,
a Ty nie odpowiadasz na wszystkie pytania i łkania.
Jeśli ktoś poza mną gdzieś na drugim końcu świata
krzyczy do Ciebie, który nie odpowiadasz,
to przyślij go tutaj, może przyjdziesz, gdy połączymy siły,
skoro dla jednego człowieka nie masz przynajmniej godziny.
Ty wiesz, że trudniejsze od przejmującego smutku
jest tylko szczęście przeżywane po ciuchu,
więc jeśli niszczysz w moim życiu wszystko co złe
wypełnij chociaż pustki dobrem.

sobota, 13 lipca 2019

Chodź ze mną do miejsca

Chodź ze mną do miejsca
Którego nawet ja jeszcze nie znam
Ale chcę iść tam z Tobą
Chcę być tam z Tobą
Chcę pokazać Ci gdzie
Świat jest najpiękniejszy
Nie zabieraj ze sobą walizki
W moich oczach masz wszystko
Czego Ci potrzeba do szczęścia

środa, 10 lipca 2019

Twoja miłość

Twoja miłość zalewa nas z każdej strony,
Każdego dnia odkrywam dobroć Twoją niezmierzoną.
W Twoim słońcu nabieram rumieńców,
Słowem mnie pieścisz czulej niż dotykiem,
Całe dnie jesteś przy mnie na wyciągnięcie ręki,
A ja wciąż jestem głodna Ciebie...

sobota, 22 czerwca 2019

Wśród wszystkich moich nieprzespanych nocy

Wśród wszystkich moich nieprzespanych nocy,
wśród wszystkich za krótkich dni,
gdybym mógł zatrzymać się na chwilę
nie musiałbym jak zbłąkany liść
z wiatrem wracać do domu,
znosić przeludnionych peronów,
uciekać od zapomnianych oczu...
O, chwalę Cię, Boże za życie w pośpiechu,
bo bez tego nie musiałbym
wracać do domu łapać oddechu.
O, chwalę Cię, Boże za poranki pachnące,
kawą i miłością spływające,
bo bez tego czas nie mógłby się zatrzymać.

czwartek, 20 czerwca 2019

chciałam napisać

chciałam napisać do ciebie
kilka słów
listem albo wierszem
ale rozpadły mi się zdania
i pogubiłam je gdzieś z sensem

choć moje serce się rozczuliło
na samą myśl o tobie
musiałam zabrać mu złudzenia
że niby idziemy ku sobie
bo nie jesteśmy więźniami przeznaczenia

być może brakuje mi twojego głosu
gdy skupiasz się tylko na mnie
ale bardziej pragnę
dźwięków naszego milczenia
gdy siedzimy ramię w ramię

przyjdź i powiedz sercu że nawet ja czasem kłamię
że może mieć nadzieje
przyjdź i zabierz mnie na spacer
ulicami które choć dobrze znam
to z tobą wyglądają inaczej

wtorek, 11 czerwca 2019

Mieszkam na granicy nigdzie i teraz

Mieszkam na granicy nigdzie i teraz,
jestem królową bez królestwa,
poetą pozbawionym słów.
Moja wolność jest moim zniewoleniem,
krążę wśród takich samych drzew.
Znajdź mnie i oddaj to, w co wierzę.

Bądź moim Językiem,
Szeptem niosącym się na wietrze,
bądź moją Nogą i moim Życiem.
Daj mojej prawej ręce dłoń Twoją,
odbuduj mury i nakarm wszystkie wioski,
usuń wszystko, co może być przeszkodą.

Ja nie mogę już nic, tylko błądzić,
za to Ty możesz sny uczynić rzeczywistością,
za rękę jak dziecko z gąszczu wyprowadzić.
Tobie ufam i wiem, że znów
przyozdobisz mnie w koronę
utkaną z najpiękniejszych słów.

Jeszcze kiedyś będę pisać wiersze
dla wszystkich pięknych dusz,
jeszcze kiedyś włożę między wersy
ukochane osoby, skarby tego świata,
do których przyjdę z uśmiechem,
którym po latach wyznam miłość.

poniedziałek, 10 czerwca 2019

odganiam sny o niemożliwym

noce bywają dłuższe od dni,
nie mrużę oczu, bo odganiam sny
o niemożliwym.

widzę cię obok mnie,
dzieci u twych stóp słuchają bajek
czytanych na werandzie w ciepłe popołudnie.
moje usta na twoim czole,
w moich włosach twoje dłonie.

śpiewasz przy gotowaniu,
ja fałszuję pod prysznicem
i nawet przez chwilę nie myślę,
że to może być nieprawdziwe,
skoro czuję wszystko tak mocno.

nagle znika twój uśmiech,
zapach twojej skóry,
sen staje się nieznośnie ponury.

boję się, że odejdziesz,
że odmówisz, a przecież nie można
stracić nieistniejącego.

piątek, 31 maja 2019

nadzieja niby mniejsza od miłości

bałam się że kiedyś to się stanie
tak po prostu
z zaskoczenia
bez pytania mnie o zdanie

chciałam by przyszło
jak grom z nieba
jak drobinka światła z cienia
i by zostało

nadzieja
niby mniejsza od miłości
a częściej mnie odwiedza
pośród kroków w szumie drzew

leje się z chmur jak deszcz
w słoneczny dzień
tak
bałam się strasznie że to się stanie

zamknie mi serce i dłonie
otworzy szeroko oczy
i zostanie
stanowczo za krótko

przychodzi kolejny raz
i pada przede mną na twarz
a ja odwracam się plecami
i odchodzę w drugą stronę

bo ponoć dla mnie
stworzono świat

piątek, 17 maja 2019

za murem milczenia

spotkałam takie oczy które powinny być
otwarte szerzej od innych
a zamykały się najszczelniej ze wszystkich
za murem milczenia
mrugając skrzypiały niemiłosiernie
jak stare drzwi w opuszczonym zamczysku
koszmarne ruiny ciemne w dzień i w nocy
gdy tylko coś zobaczyły
otulały się przyjemnymi obrazami
z szalików uszytych w słabym świetle
choć pozornie piękne
jakby spojrzeć głębiej nie sposób
czuć się w nich bezpiecznie

środa, 3 kwietnia 2019

ludzie jak statki

ludzie jak statki
pływające po niebie
pielęgnują we mnie nadzieję
że coś jest za horyzontem

fala prowadzi zawsze donikąd
dopiero ja nazywam miejsce
domem
albo szczęściem

nigdy się nie pozbędę
twoich oczu z mojej twarzy
nawet na drugim końcu świata
gdzieś między nigdzie a sercem

środa, 6 marca 2019

Codziennie rano piję miętę z cytryną

Codziennie rano piję miętę z cytryną
dziś się zaskoczę
imbirem i maliną
na lepszy początek dnia

Następnego dnia przełamię smak
poznam świat z innej strony
od nowa
rozpieszczę swoje zmysły

Zawsze przed snem parzę melisę
może dziś nie wypiję nic
zasnę spokojnie
bez męczących snów

sobota, 2 marca 2019

Dla Pięknej Duszy

w szufladach pochowali
nieistotne już wiersze
spalili marzenia o kimś
kto będzie trzymał za ręce
zawsze wbrew przeciwnościom
kto poruszy niebo i serce
byle nie zdążyła wykiełkować myśl
że można stracić jeszcze więcej
niż wszystkich przyjaciół po grób

spotkali się w połowie palącego mostu
odarli z tony zbroi i masek
ożywiali poplątane kamienice
by odnaleźć drogę do siebie z czasem
silni niezależni przeżyci
może trochę zepsuci
niekochani ludzie zaniedbane dzieci
a jednak może być inaczej
będąc (ze) sobą może być lepiej

tchnęli dusze w zapomniane historie
słowa wyjęli ze stron w relacje
by zapomnieć że kiedyś wszyscy
spisali ich na straty

piątek, 1 marca 2019

on stoi zawsze obok

on stoi zawsze obok
napełnia płuca po brzegi
zapachem moich włosów
i snów
wygładza zmarszczki na czole
patrząc na mnie całym niebem
nawet najcięższy dzień scałowując
z ust
słowem pieści moje myśli
zmusza do wyjścia poza siebie
zawsze innym śmiechem
z nut
każdy dzień z nim jest ostatni
z naszych ciał robi galerię sztuki
z naszych zdań dzieła zebrane
w cud

czwartek, 28 lutego 2019

Puść to

Puść to. Upuść. Zostaw i odejdź. Jeśli się rozbije, znaczy, że nie było trwałe. Gdy znajdą się tacy, którzy cię nienawidzą, zauważysz też takich, którzy cię kochają. Takich, którzy przedrą się przez mur, z trudem odbijając wszystkie twoje płonące strzały. Staną przed tobą z otwartymi ramionami, z krwawiącymi ranami, które im zadałeś, choć w ręku wciąż trzymać będziesz mały nóż. Bezbronni, ale nie odarci z godności, powiedzą słowa, których w najśmielszych snach nie umiałbyś usłyszeć. Wezmą cię za ręce i poprowadzą w to miejsce, gdzie powinien być rozbity na milion małych kawałków dzban. Zamiast nich pod butami zaczną skrzypieć diamenty, zatopisz się w nich i porzucisz wioskę za murem, budowaną latami, na rzecz stworzenia świata oblanego miłością. Ci, którzy nienawidzą, przestaną mieć znaczenie. Bo tam, gdzie zawodzą ludzie, wkracza Bóg i wszystko czyni lepszym, niż można sobie wyobrazić. Nagle dawne marzenia stają się jedynie marnym odbiciem szczęścia. Poznasz swoją wartość i zaczniesz marzyć i spełniać z rozmachem.

niedziela, 24 lutego 2019

mam serce owinięte cierniami

mam serce owinięte cierniami
paznokciami przebijam skórę
piękno zawsze jest niewidoczne dla oczu

przychodzą do mnie z oczami
wypełnionymi moją karykaturą,
rzucają na prawo i lewo słowami,
których nigdy nie miałam w ustach,
dotykają moich rąk i ramion,
pokazując pożółkłe od czasu zęby

jestem przekonana, że odbijam się
w ich oczach jak w lustrze,
wierzę w każdą iluzję światła

moje oczy stają się wyłącznie źrenicami,
czarne jak morze łez tych wszystkich
zagubionych owieczek z poplątaną włóczką,
przyszli do mnie raz i już nie wrócą,
nie usłyszeli, czego usłyszeć się spodziewali
nigdy nie zostają, gdy już wiedzą

sobota, 23 lutego 2019

gdy już wszystkie obowiązki spakowałem

Późnym wieczorem, gdy już wszystkie obowiązki spakowałem do szuflady zamykanej na klucz, pożegnałem gości i tajemnice ukołysałem do snu, wyszedłem z pokoju, nie gasząc światła. Niech wszyscy myślą, że czytam do późna, że znowu planuję wielkie wydarzenia i myślę, jakie dobra wyczyniać od rana. Drzwi i bramkę zamknąłem po cichu, by nikogo w okolicy nie zbudzić. 

Przechodząc na drugą stronę, poczułem, jakbym wychodził z magicznego ogrodu do świata zwykłych ludzi. Ludzi, którzy nie muszą układać w głowie planu zerwania się ze smyczy, ucieczki, alternatywy do przeklinania i gryzienia po rękach. Każdy, kto przekracza granicę, czuje, jakby wchodził do raju. Dla mnie ten raj jest więzieniem, w którym dają mi tak wygodną celę, bym nie narzekał. 

Czasami przestaję narzekać. Na przykład teraz. Gdy z więzienia wychodzę do brudnego, ale jakże inspirującego świata. Uświadamiam sobie, że nawet powietrze jest inne po tej stronie muru. Napełniam płuca zakazanym owocem i niespiesznym krokiem przemierzam ulicę. Naciągając kaptur niemal na oczy, skręcam dwa razy w lewo, w prawo i znowu w lewo, by po chwili znaleźć się nad rzeką pachnącą wiosną. 

Po drodze mijam kilka par trzymających się za ręce, samotne kobiety w sukienkach, z torbami przewieszonymi przez ramię, zapłakaną dziewczynę, która chce krzyczeć i nie być zauważona. Jakiś mężczyzna, na oko siedemdziesięcioletni, ściąga kurtkę i zakłada na ramiona kobiecie w jego wieku, może kilka lat starszej. Łapią się za dłonie, ona pąsowieje jak nastolatka na pierwszej randce, on prostuje się dumny, choć już nieco zmarznięty. Uśmiecham się czule do swoich myśli, głaszczę je opuszkami palców po policzkach, ścierając łzę, która zgubiła drogę. 

Wzdłuż rzeki budują śmieszne szklane domy, imitujące te z czasów świetności, a mnie kolejna kropla zgubiła się na trasie z oczu do serca, zatrzymując się na chwilę odpoczynku w kąciku spierzchniętych ust. 

Przechodzę mostem, zatrzymuję się na środku, by zrobić niesymetryczne zdjęcie. Nie lubię symetrii. Symetria jest nudna, banalna i wszechobecna. Ludzie boją się nieporządku, bo zbyt często jest zaskakujący. Symetria jest bezpieczna - wiadomo, czego spodziewać się po drugiej stronie. Choćbym chciał, nigdy nie dam się usidlić symetrii. Pragnę emocji, niepewności, przeżyć głębokich i nieprzewidywalnych, miłości jak grom, przyjaźni mimo wszystko. Tak, symetria zabija sztukę. Symetria więzi człowieka. 

Robię kilka zdjęć, po czym orientuję się, że nikogo już nie ma. Miasto zasnęło. Ja, który czytam książkę w łóżku, zapewne też zasnąłem. Wszyscy pomyślą: czytał tak długo, że odleciał do innego świata. Tymczasem rzeczywiście jestem w innym świecie. Puste i ciemne zakamarki wołają mnie szeptem po imieniu. Mijam statki, od których woda odbija się wierszem. Wyciągam telefon, póki pamiętam jeszcze te wersy, póki słowa falują mi w głowie. Zamykam oczy i stukam w telefon, mając pod powiekami najpiękniejszy widok świata. Napisałem dokładnie to, co narodziło się w moim sercu.
Przechodząc obok jachtów - nowych, lśniących bielą i spełnionymi marzeniami, i starych, trzeszczących rdzą i zapomnieniem - już wiem. Wolności chcę, nie raju. 

Nagle biegnę najszybciej jak potrafię, dłonie zaciskam w pięści, krzyczę w noc, gwieździste niebo wali mi się na głowę i świat wiruje. Wpadam na nią. Wkłada mi pod pachę książkę i mówi "przeczytaj stronę sześćdziesiątą drugą". Patrzę zdezorientowany w jej oczy, ale zdążyła już zniknąć.

Wracam.
 
Gaszę światło, ściągam kurtkę i wchodzę pod kołdrę, tuląc ją do serca.

sobota, 16 lutego 2019

wychodzę z siebie by ratować spokój

wychodzę z siebie by ratować
spokój w twoich brwiach
przebieram w słowach
na brzegu twojego cienia

świat krzywdzi najlepszych poetów
deszczem słów i burzą milczenia
ale zawsze odwraca wzrok
od twarzy pobrudzonych łzami

wyrzuć mnie sobie z sumienia
wygrzeb resztki spod paznokci
nie sypiasz po nocach jak ja
bo za mało życzeń się spełnia

widujemy się na brzegach umysłu
by minąć się w założeniach
strząsamy ręce z ramion i odwracamy się
plecami do świata który zrobił już za dużo

czwartek, 24 stycznia 2019

Haiku 4

Mieszkam w twoich ramionach
Jaskółka cicha
Księżyc oko otwiera

Nocą wyznaję wierszem
Bogu westchnienia
Słyszę spada korona

piątek, 18 stycznia 2019

Haiku 3/ złam mnie szeptem

co za cisza pożera
żaba na drodze
serca muchom wydziera
w o ł a m
rozpal mnie swoim blaskiem
bo sama gasnę
nie daję się nikomu

złam mnie szeptem słów wiszących na ślinie
prawdą ściągnij ciężką pościel ciemności
nie mam po co wstawać bez twej miłości
gdy nie ma cię obok dobra nie widzę

każdej nocy błądzę między górami
nie widzę człowieka czy żywej duszy
padam na kolana w pustynnej suszy
jak Adam i Ewa z raju wygnani

przeżywam tysiąc śmierci
we własnym łóżku
kwiaty schną po cichutku
c h o c i a ż
jeśli wierzyć tej ciszy
żaba umarła
martwy najgłośniej krzyczy

Haiku 2: Najcudowniejszy

Najcudowniejszy jesteś
O wschodzie słońca
Chwaląc mnie jednym okiem

Szeptem wyznajesz miłość
Żywemu niebu
Doznajesz ukojenia

O jak prawdziwy jesteś
O świcie, Kwiecie
Usta wyznają wiarę

Czymże jestem dla ciebie
Aniele czuły
Wszystko kładziesz pod stopy

sobota, 12 stycznia 2019

Wszystkie te maski

Wszystkie te maski boleśnie wbijają się w skórę. Tworzą odciski, pęcherze, z których ciekną łzy, słowa, krew i woda. Wszystkie te maski są ciężkie, głowa mi odpada, ręce nie są w stanie jej utrzymać, paznokcie łamią się pod naporem wiedzy. Coraz trudniej o ludzi, przy których można je wszystkie zrzucić. Zrzucam i zostaję wraz z nimi wyrzucona za drzwi. Bo gdzieś tam jest ktoś bardziej wart zainteresowania.

Zawsze byłam porywem serca

Zawsze byłam porywem serca,
liściem niesionym na wietrze,
chwilą między nocą a dniem.
Gdy wszyscy zasypiali, ja się budziłam
żeby pamiętać, że zawsze i wszędzie
będę mogła polegać tylko na sobie.
Odwracałam się, a za plecami
burzono cały mój świat i to nic
że z gruzów budowałam zbroję.

Rozbrój mnie w końcu, bo nie mogę
odetchnąć pełną piersią,
chłonąć Boga wszystkimi zmysłami.
Rozbrój mnie, bo już nie wiem,
czy zaufam jakiemuś człowiekowi,
czy dam się ponownie komuś zranić.

Za tym murem kara śmierci jest wciąż dozwolona,
codziennie kogoś ścinam
i codziennie kamienuję emocje.
Tutaj nie dotarła jeszcze dobra nowina,
nikt nie miał odwagi przyjść jej (o)głosić,
żyję w niewiedzy z najsurowszym katem.

czwartek, 3 stycznia 2019

Każdy kolejny dzień jest jak pierwszy bez ciebie

Każdy kolejny dzień
jest jak pierwszy bez ciebie.
Układam się do snu
na twojej połowie,
wypowiadam słowa,
którymi zawsze mnie usypiałeś.

Z każdym dniem odchodzisz w zapomnienie
- to wersja dla ciebie.

Zapominać muszę się nauczyć,
ale nikt nie chce pokazać jak.
Przed kim się nie otworzę,
każe mi się zamknąć
albo odsuwa od siebie
na dalszy plan,

żebym przypadkiem nie spróbowała
jeszcze raz.

Dobrze, już dobrze,
nic nie mówię, nic nie powiem.
Zamknę się, oddalę,
ale nigdy nie nazywaj mnie
kimś, bo jeszcze pomyślę,
że coś znaczę.

Nigdy nie spodziewałam się walczyć
z góry wypatrując porażki
w pojedynkę przeciw światu
i przeciw sobie.