czwartek, 28 lutego 2019

Puść to

Puść to. Upuść. Zostaw i odejdź. Jeśli się rozbije, znaczy, że nie było trwałe. Gdy znajdą się tacy, którzy cię nienawidzą, zauważysz też takich, którzy cię kochają. Takich, którzy przedrą się przez mur, z trudem odbijając wszystkie twoje płonące strzały. Staną przed tobą z otwartymi ramionami, z krwawiącymi ranami, które im zadałeś, choć w ręku wciąż trzymać będziesz mały nóż. Bezbronni, ale nie odarci z godności, powiedzą słowa, których w najśmielszych snach nie umiałbyś usłyszeć. Wezmą cię za ręce i poprowadzą w to miejsce, gdzie powinien być rozbity na milion małych kawałków dzban. Zamiast nich pod butami zaczną skrzypieć diamenty, zatopisz się w nich i porzucisz wioskę za murem, budowaną latami, na rzecz stworzenia świata oblanego miłością. Ci, którzy nienawidzą, przestaną mieć znaczenie. Bo tam, gdzie zawodzą ludzie, wkracza Bóg i wszystko czyni lepszym, niż można sobie wyobrazić. Nagle dawne marzenia stają się jedynie marnym odbiciem szczęścia. Poznasz swoją wartość i zaczniesz marzyć i spełniać z rozmachem.

niedziela, 24 lutego 2019

mam serce owinięte cierniami

mam serce owinięte cierniami
paznokciami przebijam skórę
piękno zawsze jest niewidoczne dla oczu

przychodzą do mnie z oczami
wypełnionymi moją karykaturą,
rzucają na prawo i lewo słowami,
których nigdy nie miałam w ustach,
dotykają moich rąk i ramion,
pokazując pożółkłe od czasu zęby

jestem przekonana, że odbijam się
w ich oczach jak w lustrze,
wierzę w każdą iluzję światła

moje oczy stają się wyłącznie źrenicami,
czarne jak morze łez tych wszystkich
zagubionych owieczek z poplątaną włóczką,
przyszli do mnie raz i już nie wrócą,
nie usłyszeli, czego usłyszeć się spodziewali
nigdy nie zostają, gdy już wiedzą

sobota, 23 lutego 2019

gdy już wszystkie obowiązki spakowałem

Późnym wieczorem, gdy już wszystkie obowiązki spakowałem do szuflady zamykanej na klucz, pożegnałem gości i tajemnice ukołysałem do snu, wyszedłem z pokoju, nie gasząc światła. Niech wszyscy myślą, że czytam do późna, że znowu planuję wielkie wydarzenia i myślę, jakie dobra wyczyniać od rana. Drzwi i bramkę zamknąłem po cichu, by nikogo w okolicy nie zbudzić. 

Przechodząc na drugą stronę, poczułem, jakbym wychodził z magicznego ogrodu do świata zwykłych ludzi. Ludzi, którzy nie muszą układać w głowie planu zerwania się ze smyczy, ucieczki, alternatywy do przeklinania i gryzienia po rękach. Każdy, kto przekracza granicę, czuje, jakby wchodził do raju. Dla mnie ten raj jest więzieniem, w którym dają mi tak wygodną celę, bym nie narzekał. 

Czasami przestaję narzekać. Na przykład teraz. Gdy z więzienia wychodzę do brudnego, ale jakże inspirującego świata. Uświadamiam sobie, że nawet powietrze jest inne po tej stronie muru. Napełniam płuca zakazanym owocem i niespiesznym krokiem przemierzam ulicę. Naciągając kaptur niemal na oczy, skręcam dwa razy w lewo, w prawo i znowu w lewo, by po chwili znaleźć się nad rzeką pachnącą wiosną. 

Po drodze mijam kilka par trzymających się za ręce, samotne kobiety w sukienkach, z torbami przewieszonymi przez ramię, zapłakaną dziewczynę, która chce krzyczeć i nie być zauważona. Jakiś mężczyzna, na oko siedemdziesięcioletni, ściąga kurtkę i zakłada na ramiona kobiecie w jego wieku, może kilka lat starszej. Łapią się za dłonie, ona pąsowieje jak nastolatka na pierwszej randce, on prostuje się dumny, choć już nieco zmarznięty. Uśmiecham się czule do swoich myśli, głaszczę je opuszkami palców po policzkach, ścierając łzę, która zgubiła drogę. 

Wzdłuż rzeki budują śmieszne szklane domy, imitujące te z czasów świetności, a mnie kolejna kropla zgubiła się na trasie z oczu do serca, zatrzymując się na chwilę odpoczynku w kąciku spierzchniętych ust. 

Przechodzę mostem, zatrzymuję się na środku, by zrobić niesymetryczne zdjęcie. Nie lubię symetrii. Symetria jest nudna, banalna i wszechobecna. Ludzie boją się nieporządku, bo zbyt często jest zaskakujący. Symetria jest bezpieczna - wiadomo, czego spodziewać się po drugiej stronie. Choćbym chciał, nigdy nie dam się usidlić symetrii. Pragnę emocji, niepewności, przeżyć głębokich i nieprzewidywalnych, miłości jak grom, przyjaźni mimo wszystko. Tak, symetria zabija sztukę. Symetria więzi człowieka. 

Robię kilka zdjęć, po czym orientuję się, że nikogo już nie ma. Miasto zasnęło. Ja, który czytam książkę w łóżku, zapewne też zasnąłem. Wszyscy pomyślą: czytał tak długo, że odleciał do innego świata. Tymczasem rzeczywiście jestem w innym świecie. Puste i ciemne zakamarki wołają mnie szeptem po imieniu. Mijam statki, od których woda odbija się wierszem. Wyciągam telefon, póki pamiętam jeszcze te wersy, póki słowa falują mi w głowie. Zamykam oczy i stukam w telefon, mając pod powiekami najpiękniejszy widok świata. Napisałem dokładnie to, co narodziło się w moim sercu.
Przechodząc obok jachtów - nowych, lśniących bielą i spełnionymi marzeniami, i starych, trzeszczących rdzą i zapomnieniem - już wiem. Wolności chcę, nie raju. 

Nagle biegnę najszybciej jak potrafię, dłonie zaciskam w pięści, krzyczę w noc, gwieździste niebo wali mi się na głowę i świat wiruje. Wpadam na nią. Wkłada mi pod pachę książkę i mówi "przeczytaj stronę sześćdziesiątą drugą". Patrzę zdezorientowany w jej oczy, ale zdążyła już zniknąć.

Wracam.
 
Gaszę światło, ściągam kurtkę i wchodzę pod kołdrę, tuląc ją do serca.

sobota, 16 lutego 2019

wychodzę z siebie by ratować spokój

wychodzę z siebie by ratować
spokój w twoich brwiach
przebieram w słowach
na brzegu twojego cienia

świat krzywdzi najlepszych poetów
deszczem słów i burzą milczenia
ale zawsze odwraca wzrok
od twarzy pobrudzonych łzami

wyrzuć mnie sobie z sumienia
wygrzeb resztki spod paznokci
nie sypiasz po nocach jak ja
bo za mało życzeń się spełnia

widujemy się na brzegach umysłu
by minąć się w założeniach
strząsamy ręce z ramion i odwracamy się
plecami do świata który zrobił już za dużo