wtorek, 30 stycznia 2018

*historia z najsmutniejszych słów*

*historia z najsmutniejszych słów*

Czytałam gdzieś

„Gdyby.
Czy istnieje smutniejsze słowo?”**

Istnieje niejedno
w samo serce,
w samo sedno.

Ale. Gdyby. Kiedyś.
Minęło. Na zawsze.
Nigdy. Nie. Kochałem.
Zranić cię. Nie chciałem.

**Therese Anne Fowler

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Są ludzie, którzy znają mnie lepiej ode mnie

Są ludzie, którzy znają mnie
lepiej ode mnie.
Żyją w tym samym co ja
wszechświecie,
a wszystko widzą inaczej.

Więc
czy ja żyję w tym co oni,
skoro nie ma w nim
żadnych zasad fizyki,
jakiejkolwiek logiki,
myślenia przyczynowo-skutkowego,
niezaprzeczeniowego.

Przykładowo
gdy ktoś mi mówi,
że (już) mnie nie kocha,
to dla mnie jest takie abstrakcyjne,
takie nieludzkie
i niemożliwe.

I zastanawiam się w sumie,
czy wierzę w tego samego Boga,
czy widzę tak samo kolor zielony,
czy czuję tak jak oni
i czy
potrafię zapominać, odpuszczać.

Czasem ruszam z miejsca.
Sprawiam radość innym,
inni mówią, że daję im mnóstwo szczęścia,
ale chyba mam problem z dawaniem sobie
czegokolwiek.

Jeśli mój świat
jest na opak
to ja chcę wrócić.
Zabić (nad)wrażliwość,
zabić (pseudo)kreatywność,
zamordować tego boga.

A jeśli pisząc o ludziach istniejących

A jeśli pisząc o ludziach istniejących
odbieram im godziny z życia?
Jeśli każdym kolejnym słowem
powoli ich zabijam?
Czy jestem mordercą
bez serca?

Może w wierszach
chodzi o tworzenie osób
i osobowości,
zapominanie o tych z krwi
i kości?

Ale przecież
to takie niepoprawne
i nielogiczne,
bo można pomylić
wyobraźnię z życiem.

A jeśli oni żyją tylko w moich słowach,
a jutro ich zobaczę i będę musiała
poznawać każdego od nowa?
A jeśli moje rozmowy z nimi
odbywają się tylko w wyobraźni,
czy nie robię im krzywdy?

I nienawidzę tej myśli:
oni wiedzą.
Znają odpowiedzi
i milczą.

sobota, 27 stycznia 2018

w środku nocy wykręcam zapomniane numery telefonów

a ja
w środku nocy
wykręcam zapomniane numery telefonów
że potrzebuję
przytulenia
dziś powiedzieć nie wiem komu

ale przecież
po drugiej stronie słuchawki
nie ma nikogo ani istotnego ani żywego
nie słyszę
zapomnianych kołysanek
głosu kojącego

chciałam
by twój głos był głosem
mojego rozsądku
próbowałam
stworzyć poezję
z twoich zielonych oczu

a twoja ręka
tak odległa
usta twoje
tak niemoje
uśmiech twój
nie dla mnie

piątek, 26 stycznia 2018

Leon znudzony i zawiedziony pogodą

Leon znudzony i zawiedziony pogodą za oknem przeglądał wieloletni dobytek wierszowy, czytając i analizując każdy z nich po kolei. Wzdychał co jakiś czas teatralnie, by zwrócić na siebie uwagę, oburzony, że nikt nie ma dla niego czasu, bo rzekomo sesja zabiera teraz całe życie. W końcu nie wytrzymał, przekręcił się na plecy i położył głowę na rękach.

– A dlaczego ty piszesz tylko smutne wiersze?
– Mam pisać o konikach hasających na kolorowych łąkach i pszczółkach latających z jednego kolorowego kwiatka na drugi pachnący kwiatuszek?
– Nie przesadzaj, koniki i pszczółki się nie przyjmują, nawet ja to wiem. Ale dlaczego nie możesz choć raz napisać radosnego wiersza? Takiego, po którego przeczytaniu człowiek westchnie: „och, jakie życie jest piękne!”?
Wzdycham równie teatralnie, co on przed chwilą, i udaję, że całą swoją świadomość skupiam na chaotycznych notatkach. Leon jak to Leon, nie daje za wygraną.
– Pisałaś kiedyś, że poezja to proteza serca...
– Dużo rzeczy kiedyś pisałam. Fakt, z reguły wyraża się w niej uczucia, czyta się wiersze, gdy chce się poczuć coś innego albo coś, czego nie można poczuć w inny sposób. „Czytanie poezji to proteza serca” nie brzmiałoby tak dobrze.
– To co z tym pisaniem? Przecież nie robisz tego dla zabawy.
Leżę na plecach z głową na rękach i szukam odpowiedzi na suficie. Uśmiecham się w duchu, gdy przed oczami przelatują mi najpiękniejsze, a zarazem najprostsze obrazy świata.
– Radość moją lokuję w ludziach. Powierzam im wszystkie moje uśmiechy, które są za lekkie, by utrzymać się na kilku wersach, za wielkie, by zamknąć je w dwóch czy trzech zwrotkach, a jednocześnie za ciężkie, by więzić je tylko na swoich ustach czy w myślach. Oni ją pomnażają, odpowiadają iskierką w oczach czy kilkoma słowami pieszczącymi serce, wywołują to przyjemne uczucie mrowienia gdzieś między płucami a żołądkiem.
– A wiersze? Przecież też mogłyby zwrócić ci radość. Przykładowo, gdy ktoś docenia to, co bazgrzesz, jest ci miło i daje ci to ogromną dawkę motywacji.
– To zwracają ludzie, oceniając z perspektywy czytelnika. A wiersze? One nie zwracają, zabierają wszystko, co się w nie upchnie, bezpowrotnie. Bo Poezja jest samolubna. Chce tylko dla siebie, chce tylko brać, brać, brać. Z perspektywy twórcy to śmietnik, do którego można wywalić wszystkie rzeczy zbędne, niepotrzebne, zgniłe, śmierdzące i niszczące. W kilka wersów wcisnąć mogę tylko to, co jest na tyle ciężkie, by siedzieć tam, a nie osadzać się na moim czy cudzym języku.
– I przy okazji za ciężkie, by obarczać tym drugiego człowieka… – Leon dokańcza myśl zadowolony, że w końcu zaciągnął mnie w pułapkę i zmusił do chwili rozmowy. Słyszę satysfakcję w jego oddechu i okrzyki zwycięstwa obijające się w głowie. – Ale hej! To znaczy, że ludzie nie znają cię w pełni.
– Kto chce, ten zna. Czyta to, co piszę, albo po prostu o tym ze mną rozmawia.
– Ale skoro się tego pozbywasz…
– Ty również dzielisz się ze mną swoimi przemyśleniami i pozytywnymi emocjami, bo chcesz, by do ciebie wracały, Leon. Ze zdwojoną siłą. Ja rozmawiam o moich problemach, ale nie zrzucam na cudze barki wszystkich emocji, bo już je zrzuciłam na wiersze.
– No jasne! Uwielbiam się cieszyć z tobą, samemu to jakoś nie sprawia takiej przyjemności. Uwielbiam dzielić się z tobą moją radością, by ją pomnażać i przekazywać dalej, w świat. – zmienił nagle pozycje i za chwilę leżał już na brzuchu, majtając nogami w powietrzu tak szybko, jakby za chwilę miał uderzyć nimi o ścianę. Sprawiał wrażenie, jakby zupełnie nie usłyszał drugiego zdania i chciał koniecznie przekierować rozmowę na siebie. Typowo dla niego.

Milczał tak długo, że zakwitła we mnie nadzieja, że to już koniec rozprawiania o moich wierszach, więc otwieram notatki i ponownie kieruję myśli na tory nauki. Gdy tylko Leon poczuł, że stracił moją uwagę, odzywa się znowu.
– Czytałem ostatnio bardzo ciekawy artykuł! Ponoć jakaś badaczka stwierdziła, że w każdym człowieku jest wiele osobowości. No oczy ze zdumienia wyszły mi z orbit, bo wiesz, to takie niepoprawne mieć wiele twarzy, w różnych sytuacjach zachowywać się na różne sposoby, rozmawiać ze sobą, z tą drugą osobą w sensie, tak jak ty rozmawiasz ze mną... I wiesz co? No jestem zafascynowany po prostu! To ponoć normalna funkcja naszego umysłu, która pozwala radzić sobie ze skomplikowaną rzeczywistością.
– No naprawdę, fascynujące. Aż mi się żyć zachciało i poczytać o tym książkę. Może się dowiem, czy każdego druga osobowość ma jakieś imię i czy również pieprzy w nocy i nad ranem jakieś bzdury – przewracam oczami. Milczę przez chwilę, ale gdy on otwiera buzię, wtrącam jeszcze kilka słów. – I to ty rozmawiasz ze mną, nie ja z tobą.
– Ciekawe czy inni też się przyjaźnią ze swoimi osobowościami? Albo czy mają ich więcej... A myślisz, że alter ego może mieć swoje aler ego? – Leon robił się coraz bardziej podekscytowany i mówił już tak głośno, że sam nie mógł skupić myśli. – Czasami chciałbym się dowiedzieć, jak to jest. Bo skoro ja jestem twoim alter ego, to czy ty jesteś moim? Czy to tak raczej nie działa? Czy ja powinienem stworzyć swoje, by się dowiedzieć, jak się układają takie relacje? Ale chyba nie dasz rady wytrzymać z takim Leonem Drugim... A pamiętasz Leosia? To w sumie też ja, tylko mały. Ale czy to nie jest tak, że w takim Leonie jest też Leoś? Ponoć nie powinno się pozbywać z siebie wewnętrznego dziecka.
– Do czego tak właściwie dążysz?
– Jedyne, o czym myślisz w ciągu ostatnich kilku dni, to to, jak bardzo się na sobie zawiodłaś. Znowu ci nie wyszło. Spieprzyłaś. Zawaliłaś sprawę po całości.
– Serdeczne dzięki za pocieszenie.
– Ale ja nie czuję się zawiedziony! A ja to też ty, tak trochę. Więc nie spieprzyłaś nic, jeśli jakaś część ciebie jest szczęśliwa. Twierdzisz, że od szczęścia są ludzie, od żalu wiersze?
– Mniej więcej.
– Ale przecież nie da się stworzyć relacji z drugim człowiekiem tylko na fundamencie "hasających koników".
– Nie, ale jest łatwiej, gdy ze wszystkim człowiek umie się pogodzić i nie przytłaczać.
– Właśnie! Więc zaufaj mi, nie spieprzyłaś, tylko dostałaś lekcję mierzenia sił na zamiary, wywaliłaś to już z siebie, to teraz odbierz profity w postaci mojej radości i ich uśmiechów, a nic cię nigdy nie zniszczy.

czwartek, 25 stycznia 2018

odwróć się i krzyknij za Nią Jej imię

odwróć się i krzyknij za Nią
Jej imię
gdy odchodzi z własnym sercem
na swojej podeszwie

nie oczekuje niczego innego
tylko odpowiedzi na pytanie
Kim jestem
żrące jej umysł

nie musisz nawet
obdarzać Jej uśmiechem
bo sama uśmiecha się tak pięknie
jak nigdy wcześniej

krzyknij tylko za Nią
niech Twój głos
zasieje w Jej głowie zwątpienie
może ma coś więcej

nie tylko poezję

środa, 24 stycznia 2018

Wychodzę naprzeciw sobie

Wychodzę naprzeciw sobie i próbuję zrozumieć swoją naturę. Zamiast zadawać pytanie "co jest ze mną nie tak?", zmieniam się nie do poznania. Ledwie wczoraj byłem Leosiem, dzieckiem, które wbrew zakazom rodziców, wbrew ostrzeżeniom i groźbom wychodziło nad ranem do sklepu po świeże bułki. Ledwie wczoraj byłem dzieckiem prowadzanym za rękę na przejściu dla pieszych, wyrywałem się naprzód i bardzo chciałem być o krok przed wszystkimi. A dziś jestem Leonem, który odgrywa rolę dorosłego, sam podejmuję decyzje, wybieram ludzi, z którymi spędzam czas, sam jem śniadania i chodzę spać bez "dobranoc".
Starałem się z całych sił nadal być "krok przed", ale w ostatnich tygodniach opisałbym swoje życie słowami "o krok za daleko". Gonię za swoim cieniem, nie potrafię odsiewać oczekiwań od możliwości, gubię siebie gdzieś w chaosie zdarzeń i porażek. Oni mnie słuchają, obserwują i mówią, że powinienem przestać myśleć negatywnie. Że powinienem wziąć się w garść i nie panikować, zacząć żyć nieprzejmując się, co złego może stać się jutro. Oni mówią mi, że jestem wspaniałym człowiekiem, tylko trochę zagubionym. A ja mam ochotę krzyczeć, gdy pytają, jak życie. Mam ochotę płakać, że już nikt nie może prowadzić mnie za rękę przez codzienność, którą sam sobie stworzyłem. W gruncie rzeczy boję się ludzi, którzy idą przed siebie wyznaczoną ścieżką. Boję się ich idealności i ich myśli. Boję się, że w swoich głowach już dawno mnie osądzili, gdy nawet ja nie wiem, kim jestem, dokąd zmierzam i czy toczę cały ten bagaż w dobrą stronę. Boję się ludzi, którzy przyznają, że są szczęśliwi, bo ja nawet nie wiem, co tak właściwie znaczy być szczęśliwym i czy taki stan w ogóle istnieje. Wiem, jak wygląda radość i satysfakcja, ale boję się jak cholera ludzi z poukładanym życiem, bez abstrakcyjnych obaw i czarnych scenariuszy w głowie. Z drugiej strony bardzo bym chciał, by pokazali mi, że to, co mam, to jest szczęście. I nie trzeba nic więcej.

Miałem ostatnio myśli dość nieprzyjemne. Chciałem się po prostu spakować, zostawić wszystko i wszystkich, wrócić. Uciec. Ale ileż można uciekać? Nie jestem już tym dzieckiem, które mogło puścić się biegiem gdzieś przed siebie, a wszystko uchodziło mu płazem. Miałem ostatnio myśli, że bez sensu tu jestem. Bez sensu się angażuję. Bez sensu się przywiązuję. Bez sensu... Przecież wszyscy ci ludzie i tak odejdą. Zostawią po sobie nieodebrane połączenia, niepotrzebnie zapisane wiadomości, numery telefonów w pamięci, których nie będę potrafił wyrzucić. Naiwnie marzę o człowieku, który mógłby być na zawsze.
Utopiłem wszystkie swoje wiersze w kiblu, żeby zgubiły się tak, jak ja się zgubiłem.
I jestem naiwnym szczeniakiem, który wierzy, że miłość wszystko zwycięży. Kto pokocha naiwnego szczeniaka?
A wczoraj? Wczoraj znowu coś spieprzyłem. Zawaliłem to, na czym mi zależało. Znowu pojawiło się wrażenie, że czego się nie dotknę, rozpierdala się na milion małych kawałków. Czego się nie dotknę, nagle przestaje istnieć. Albo odchodzi bez pożegnania. Szczerze mówiąc, zawiodłem się na sobie. Może nie pierwszy raz, ale nigdy wcześniej tak bardzo... Jest mi przykro, że nie mogę zaufać nawet Leonowi.
Może to efekt domina? Może porażka powoduje porażkę. Niech ktoś mi pokaże, jak odnosić sukcesy.
Moim marzeniem jest poznać Człowieka i dać się poznać Człowiekowi. Myślę sobie, jak mam to zrobić, gdy sam siebie nie znam? Gdy jestem przekonany, że każdy w końcu się znudzi i odejdzie. Zostawi dla kogoś... Jak zabawkę. Moim marzeniem jest przestać uciekać i powiedzieć w końcu szczerze, że coś mi się udało.

wtorek, 23 stycznia 2018

Tylko nieżywi mogą narzekać, że

Tylko nieżywi mogą narzekać,
że patrzą w czyjeś oczy
i nie widzą człowieka.
I tylko nieżywi
mogą stwierdzić,
że nie są szczęśliwi.

Tymczasem tamci patrzą sobie w oczy,
wykrzywiają usta w przepiękne uśmiechy,
i jak gdyby nie byli, jak gdyby nie widzieli,
a oni przewracają się w grobach i płaczą,
że ci, co żyją najmocniej, pozbawiają nadziei
siebie nawzajem i że rąk używają nie do tego,
do czego są przeznaczone, gdy nie opadają.
Chodzą i patrzą, a nie widzą, że tego złapać
trzeba, podtrzymać na duchu, gdy dostał zakaz
płakać jak trup nad swoim rozlanym mlekiem,
gdy jego skała i opoka okazała się z kartonu,
miękka po deszczu leży zwalona na sercu
i sieje panikę, zwątpienie, brak wiary w siebie,
w ludzi i w ratującą życie pieprzoną poezję.

Ale tak tylko nieżywi mogą
osądzać drugiego człowieka,
że trochę za krótko żyje,
trochę za mało się naczekał,
by bez wysiłku pójść do nieba
i doświadczyć szczęścia.

sobota, 20 stycznia 2018

Nie masz pojęcia, co się stało!

- Nie masz pojęcia, co się stało! - Leon wpadł do pokoju zafascynowany jak małe dziecko, przesadnie gestykulując i podkreślając mimiką twarzy wagę swoich słów. Z mojego gardła wydobył się tylko jęk, gdy jednym okiem zobaczyłam, że za oknem nawet nie robi się jeszcze jasno, a zegarek wskazuje nieistniejącą godzinę. - Chyba się zakochałem!
- Dziesiąty raz w tym tygodniu, a jest dopiero wtorek - rzuciłam, nakładając poduszkę na uszy, z nadzieją, że poczuje się ignorowany i sobie pójdzie. Ale nie, on nawet tego nie zauważył.
- Pod moim oknem przechodziła jakaś cud istota i rozmawiała przez telefon! Nie mogłem spać, jak zwykle zresztą, więc wsłuchałem się bardzo, ale to bardzo dokładnie. I usłyszałem te słowa...
Milczałam i udawałam, że śpię, że go nie słucham, i próbowałam dać mu do zrozumienia, że naprawdę nie interesują mnie jego sprawy sercowe. Jako ta bardziej wkurzająca i uparta część mnie po prostu nie dawał za wygraną i kontynuował poranne zachwyty.
- "Muszę kupić herbatę". Powiedziała, że musi kupić herbatę... Z takim uczuciem, takim przejęciem, taką powagą i rozbawieniem, jakby nawet tak błaha rzecz sprawiała jej radość, jakby jej życie i jej dusza były tak piękne, że kupienie herbaty bywa wręcz sposobem na wyrażenie radości - odczekał chwilę, zapewne spodziewając się, że każę mu się zamknąć, ale nawet tym nie chciałam go prowokować. Może za chwilę się znudzi i pójdzie dalej spać albo myśleć o swojej wielkiej miłości. - Od dziś będę tak mówił codziennie! "Muszę kupić herbatę". I pójdziemy wtedy do sklepu, by za każdym razem kupić inny smak.
- Chyba zwariowałeś, idź spać. Muszę się uczyć do egzaminu i pisać pracę, a ty mi o jakimś zakochaniu pieprzysz.
- Ty już całkiem straciłaś jakieś abstrakcyjne uczucia, nie masz pojęcia, co znaczy kochać. Więc chociaż ja będę je w nas pielęgnował! Muszę kupić herbatę - zamilkł na tak długo, że miałam nadzieję, że już sobie poszedł. Leżałam pod ciepłą pościelą, rozkoszowałam się tym bajecznym dźwiękiem. Nagle poczułam, że spadam w najpiękniejsze objęcia świata, umysł się wyłącza, aż nagle...
- Słyszysz? Zwijaj się, muszę kupić herbatę!
- To sobie idź.
- Ale przecież nie mogę iść sam.
- Ja z tobą nigdzie nie idę. To ty się zakochałeś.
- Czy w tobie nie ma za grosz romantyzmu? Daj się czasami ponieść! A jeśli to była miłość mojego życia? Pomyśl... Co jeśli miłość mojego życia przechodziła pod oknem, a ja jej nie minąłem? Co jeśli zadzwoniła domofonem, który wciąż jest zepsuty, i już nie wróci?

czwartek, 18 stycznia 2018

A więc to już

A więc to już

nawet się nie zaczęli
a już są skończeni

Chciałabym zabrać ten krzyż

Chciałabym zabrać ten krzyż
z twoich przemęczonych ramion,
byś mógł stanąć pewnie na nogach
i zobaczyć, jak świat jest piękny.

Wołam do Boga, dlaczego się chowa
i dlaczego pozwala ci zamykać oczy
na wszystko to, co dla mnie jest cudem.

Gdybym tylko mogła
wzięłabym w dłonie twoje serce
i wymieniła w nim baterie,
dała choć odrobinę nadziei.

Ty też zasługujesz na szczery uśmiech
i zasługujesz na zbawienie,
chwile radości z drugim człowiekiem.

Chciałabym wziąć cię za rękę i jednym
niewinnym dotykiem wszystko poprzestawiać.
Ty się na mnie otwierasz i zamykasz zaraz,
a ja nie wiem, czy po prostu być czy

przestać się starać.

niedziela, 14 stycznia 2018

Nikt nie jest samotną wyspą

Nikt nie jest samotną wyspą,
każdy jest bezludną.
Niby jesteśmy tak blisko,
ale ta odległość jest ułudą.

Sami sobie kulą u nogi

Jesteśmy wszyscy
jak bezludne wyspy,
pragniemy drugiego człowieka,
a nie możemy ruszyć z miejsca.

sobota, 13 stycznia 2018

O kim chcesz pisać wiersze

O kim chcesz pisać wiersze
gdy twoje serce
nie istnieje?

I do kogo chcesz pisać
gdy nikogo nawet nie obchodzi
że gubisz się w ciemności?
Bo przecież nie do siebie
to już by była
choroba psychiczna.
Kto to widział
rozmawiać z nikim?

Stajesz się przeźroczysta
nikt cię nie widzi
a z czasem po prostu znikasz.

piątek, 12 stycznia 2018

ja nawet nie chcę

ja nawet nie chcę
wyobrażać sobie życia bez ciebie
i nie chcę myśleć
że wszystkie te łzy nie popłynęły.
nie chcę nie znać
tej bezbrzeżnej tęsknoty
za nieznanym
nie chcę pozbywać się
tego smutku z trzewi
rozpaczy z krwi i kości.

jak patrzyłabym sobie w oczy
ze świadomością
że nie czuję cię już
jak ty mnie nie czujesz?

wiem że nawet nie chcę
zapominać kolejnego człowieka
dać się zapomnieć
i nie dać się złapać.
umrzeć i zabić.
ale twój obraz rozmazuje mi się już
kolejnej nocy nie myślę że byłeś
bronię się przed twoimi palcami
na moich nadgarstkach
odwracam głowę do ściany
a ty nie wracasz.

ja nawet nie chcę...
chociaż jesteś jedynie
w tym zapomnieniu.

czwartek, 11 stycznia 2018

na 24 godziny przed odlotem

na 24 godziny przed odlotem
nie jestem pewna, czy chcę
znowu uciekać.

na 2 godziny przed podróżą
nie jestem pewna, czy powinnam
spakować życie.

przed bramkami chcę się zerwać
i zostawić bagaż bez opieki,
nic nie zmieniać.

ale to byłoby bardzo nierozsądne
pozwolić rozumowi kierować się uczuciem,
odbierać sobie władzę.

znowu musisz usiąść na przydzielonym miejscu,
po prostu uciec
i nie dać się znaleźć.

piątek, 5 stycznia 2018

Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy otworzyłam tę szufladę.

Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy otworzyłam tę szufladę. Wyjęłam wszystkie niewysłane listy, rozłożyłam na łóżku i czytałam po kolei. Czytałam je wielce zdziwiona, że są przepełnione taką ilością emocji, że kłują mnie wręcz w serce. Czytałam je momentami zdezorientowana, bo niczego nie rozumiałam. Nie rozumiałam siebie, jego, naszych słów. Widziałam w tych linijkach, tych zamaszystych ruchach przy wielkich literach, tych kleksach, jedną wielką abstrakcję. Tak jakbym zamknęła w nich i schowała głęboko w ciemność wszystkie uczucia. Jakbym pozbyła się siebie, kreśląc kilka przepełnionych żalem słów. Nie czułam nic. A jednak potrzebowałam wyjść na świeże powietrze.
Chłód chwycił mnie za policzki, a oczy zaczęły łzawić - zapewne z zimna. Szłam przed siebie i nie wiedziałam, dokąd idę, a łzawienie nie chciało ustąpić. Zawsze trzeba być opanowanym, choćby nie wiem co, choćby nie wiem kto. Zawsze trzeba być silnym, choćby nie wiem gdzie, choćby nie wiem jak. Nie można okazać słabości sobie, komuś. Szłam przed siebie. Nie mam tutaj z nim żadnych wspomnień, a mimo to widziałam, jak spacerujemy tą ulicą, trzymając się kurczowo naszych dłoni. Widziałam, jak idziemy uśmiechnięci, radośni, przekonani, że to jest... Minęłam nas. Ale mieliśmy inne twarze. Jego śmiech brzmiał inaczej, oczy były jaśniejsze, usta większe. Przeszli obok, nawet nie zwrócili na mnie uwagi. A ja na nich owszem. Kiedyś tacy byliśmy my.
To przychodzi i odchodzi. Zapominam. Łapię się na tym, że myśląc o nim, nie myślę o nim. On nie jest już sobą. Jest kimś zupełnie obcym. Jego twarz zastępuje inna twarz. A moje serce zastępuje inne serce.
Już nikogo nie trzymam za rękę. Unikam spojrzeń w oczy, by się przypadkiem nie zauroczyć. Unikam przytulania na powitanie, by przypadkiem nie dostać odrobiny bliskości z drugim człowiekiem. Unikam najmniejszych radości, by przypadkiem nie chcieć więcej. By przypadkiem się nie uzależnić. Trzymam wszystkie te wilki na łańcuchach i nie pozwalam zerwać się z uwięzi. A one są coraz bardziej zdenerwowane, coraz bardziej zdeterminowane do ucieczki, coraz bardziej mnie nienawidzą.

Jeżeli ktoś jeszcze

Jeżeli ktoś jeszcze
kiedykolwiek powie mi
że nie ma ludzi niezastąpionych
to
słowo daję
wyrwę mu język.

Próbowałam cię zastąpić
tyle razy.
I nic.
I nikt.

czwartek, 4 stycznia 2018

Nie chcemy, by nasze serca znów ktoś zaniedbał

Nie chcemy, by nasze serca
znów ktoś zaniedbał,
by nasze ciała
drżały od niedotykania
spragnionej duszy.

Z samotności robi się różne głupie rzeczy.
Na przykład umiera.
Ale po tej śmierci
nie idzie się do nieba.

Jednocześnie nie chcemy
umierać w nieskończoność.

poniedziałek, 1 stycznia 2018

Żyjemy wspólnymi siłami

Żyjemy wspólnymi siłami,
choć życie to bardziej nas strofuje i drażni
niż uszczęśliwia.

Opowiadamy sobie każdy oddech,
choć nic nie wiemy o sobie.
Tajemnica ukryta w spojrzeniu nie pozwala odejść.

Nie oddam ci serca,
bo go nie mam.
Ale oddam ci się w całości.

Przyjmij mój umysł
i nie odrzucaj ukrytego w nim Minotaura,
bo ciało jest zbyt wybrakowane.

Żyjemy wspólnymi siłami,
choć życie doświadczyło nas tak,
że nie możemy ludziom po prostu zaufać.