piątek, 5 stycznia 2018

Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy otworzyłam tę szufladę.

Pierwszy raz od nie pamiętam kiedy otworzyłam tę szufladę. Wyjęłam wszystkie niewysłane listy, rozłożyłam na łóżku i czytałam po kolei. Czytałam je wielce zdziwiona, że są przepełnione taką ilością emocji, że kłują mnie wręcz w serce. Czytałam je momentami zdezorientowana, bo niczego nie rozumiałam. Nie rozumiałam siebie, jego, naszych słów. Widziałam w tych linijkach, tych zamaszystych ruchach przy wielkich literach, tych kleksach, jedną wielką abstrakcję. Tak jakbym zamknęła w nich i schowała głęboko w ciemność wszystkie uczucia. Jakbym pozbyła się siebie, kreśląc kilka przepełnionych żalem słów. Nie czułam nic. A jednak potrzebowałam wyjść na świeże powietrze.
Chłód chwycił mnie za policzki, a oczy zaczęły łzawić - zapewne z zimna. Szłam przed siebie i nie wiedziałam, dokąd idę, a łzawienie nie chciało ustąpić. Zawsze trzeba być opanowanym, choćby nie wiem co, choćby nie wiem kto. Zawsze trzeba być silnym, choćby nie wiem gdzie, choćby nie wiem jak. Nie można okazać słabości sobie, komuś. Szłam przed siebie. Nie mam tutaj z nim żadnych wspomnień, a mimo to widziałam, jak spacerujemy tą ulicą, trzymając się kurczowo naszych dłoni. Widziałam, jak idziemy uśmiechnięci, radośni, przekonani, że to jest... Minęłam nas. Ale mieliśmy inne twarze. Jego śmiech brzmiał inaczej, oczy były jaśniejsze, usta większe. Przeszli obok, nawet nie zwrócili na mnie uwagi. A ja na nich owszem. Kiedyś tacy byliśmy my.
To przychodzi i odchodzi. Zapominam. Łapię się na tym, że myśląc o nim, nie myślę o nim. On nie jest już sobą. Jest kimś zupełnie obcym. Jego twarz zastępuje inna twarz. A moje serce zastępuje inne serce.
Już nikogo nie trzymam za rękę. Unikam spojrzeń w oczy, by się przypadkiem nie zauroczyć. Unikam przytulania na powitanie, by przypadkiem nie dostać odrobiny bliskości z drugim człowiekiem. Unikam najmniejszych radości, by przypadkiem nie chcieć więcej. By przypadkiem się nie uzależnić. Trzymam wszystkie te wilki na łańcuchach i nie pozwalam zerwać się z uwięzi. A one są coraz bardziej zdenerwowane, coraz bardziej zdeterminowane do ucieczki, coraz bardziej mnie nienawidzą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz