sobota, 12 stycznia 2019

Zawsze byłam porywem serca

Zawsze byłam porywem serca,
liściem niesionym na wietrze,
chwilą między nocą a dniem.
Gdy wszyscy zasypiali, ja się budziłam
żeby pamiętać, że zawsze i wszędzie
będę mogła polegać tylko na sobie.
Odwracałam się, a za plecami
burzono cały mój świat i to nic
że z gruzów budowałam zbroję.

Rozbrój mnie w końcu, bo nie mogę
odetchnąć pełną piersią,
chłonąć Boga wszystkimi zmysłami.
Rozbrój mnie, bo już nie wiem,
czy zaufam jakiemuś człowiekowi,
czy dam się ponownie komuś zranić.

Za tym murem kara śmierci jest wciąż dozwolona,
codziennie kogoś ścinam
i codziennie kamienuję emocje.
Tutaj nie dotarła jeszcze dobra nowina,
nikt nie miał odwagi przyjść jej (o)głosić,
żyję w niewiedzy z najsurowszym katem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz