piątek, 9 marca 2018

Przeszliśmy już do porządku dziennego ze wszystkim

Przeszliśmy już do porządku dziennego ze wszystkim, co dzieje się w naszym mikroświecie. Widzimy w lustrze tę samą twarz, co wtedy, z tymi samymi oczami, ustami i nierównymi brwiami. Codziennie pędzelkiem nadajemy jej barwy, delikatnie opuszkami palców nakładamy uśmiech. Wychodzimy do ludzi promienni i uśmiechnięci, w głowie zawczasu prowadzimy rozmowy, które będą miały dzisiaj miejsce, by słowa dobrać jak najlepiej do przybranej pozy.
Mówimy bardzo dużo. Czasami nie da się odeprzeć wrażenia, że za dużo. Łatwiej przychodzi mówienie, niż słuchanie drugiej osoby – nawet tej, na której w jakiś sposób zależy. Strach przed usłyszeniem tego, czego usłyszeć nie chcę, strach przed pójściem inną ścieżką niż zaplanowana chwilę temu w głowie, jest paraliżujący.
Nie chcę się bać. Chcę czuć się dobrze i ufać.
Ale ostatnio już naturalne jest zagadywanie problemów – im więcej mówię, tym mniej mówię. Im więcej mówię, tym więcej mogę przemilczeć. Im szerzej się uśmiecham, tym mniej ludzi widzi schowany pod skórą smutek, mimo że snuje się tam jak insekt i czasami nie da się nie zauważyć pełzającego kształtu. Wtedy wszyscy zamykają oczy. Ja przemilczę fakt, oni przemilczą obserwację – niepisana zasada większości relacji.
Mogę powiedzieć to, co powiedzieć się powinno. Mogę przestać mówić o wszystkim, co nieistotne, na rzecz bycia szczerym i wiarygodnym człowiekiem. Wiarygodnym przede wszystkim dla siebie. Mogę, ale chyba nie mam już na tyle odwagi.
Wyznać komuś uczucia to włożyć mu nóż do ręki i stanąć przed nim z rozłożonymi ramionami. Spojrzeć mu głęboko w oczy i czekać na reakcję.
On może odrzucić nóż na bok i powiedzieć kilka lodowatych słów.
Może odrzuć nóż i odejść bez słowa, zupełnie ignorując akt szczerości.
Może również zacisnąć palce i wbić go w serce.
Może obejść dokoła, budząc nadzieję, a w rzeczywistości wbić nóż w plecy.
Może też odrzucić ostrze, podejść i wziąć w ramiona. Zamknąć bezbronne w szczelnym uścisku.
Każdego dnia walczymy ze sobą, szarpiemy się, rwiemy włosy z głowy, łamiemy paznokcie na skórze. Każdego dnia kłócimy się ze sobą, bo któreś z nas ostrzy na siebie sztylet i nie mówi nic o tym drugiemu. Jesteśmy największymi hipokrytami świata. Z najwrażliwszym sercem na świecie. I to nas zgubi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz