sobota, 7 kwietnia 2018

Są takie pytania

Są takie pytania, które wyprowadzają mnie z jakiejkolwiek równowagi psychicznej. Nie ważne, czy akurat nie mam w głowie żadnych urojonych problemów czy siedzę i planuję swój pogrzeb.
Dzwoni telefon. Ściszam muzykę, odbieram nie patrząc nawet, kto sobie o mnie przypomniał. Witam się radośnie, pytam co tam słychać, na co ktoś dopowiada jednym słowem i przechodzi do sedna.
– Jesteś u siebie?
Nagle się peszę, nie wiem, co odpowiedzieć, jak zareagować. Milczę długo, osoba po drugiej stronie się niecierpliwi i woła kilka razy "halo". Nie odzywam się, czuję jak serce mi staje, odstawiam telefon od ucha i patrzę na niego jak przygłup. Ktoś się rozłącza, rozmowa zakończona. "Zakończona".
I zostawia mnie tak z tym pytaniem w głowie
Czy jestem u siebie?
Gdzie jestem?
Kim jestem, że tu jestem?
Co robię, że jestem, albo co robię, gdy nie jestem?
Pytanie o jednym znaczeniu nagle rośnie we mnie do wieloznaczeniowości, dotyka istoty i sensu życia. Być u siebie, znaczy być w mieście, w którym czuje się dobrze, czy w pokoju, w którym ma się swoje rzeczy? To znaczy być wśród ludzi, z którymi czuje się dobrze i którym zależy, czy to znaczy być samemu gdzieś, gdzie można spokojnie zdjąć spodnie i siedzieć w samej bieliźnie? Łączy się to z poczuciem czy z przynależnością?

– A dowodzik jest?
Dowodzik? Wyglądam aż tak młodo? A może chodzi o dowodzik na to, że żyję? No jakiś naukowy pewnie by się znalazł, chociaż i to z trudem. Dowodzik na to, że umieram? Och, żeby to jeden. Dowodzik na ludzki idiotyzm? Cała masa. Pierdyliard dowodzików na pierdyliard spraweczek związanych z życiuniem i ludzikami i całym tym gówienkiem w koło. Tylko akurat dowód osobisty został w domu, bo nie lubię, gdy coś lub ktoś mówi mi, kim jestem albo kim mam być.

Innym razem spotykamy się w grupie. Srutu-tutu, pitu-pitu, rozmowa o niczym konkretnym, jakieś głupie żarciki i płytkie tematy. Aż nagle ktoś wpada na genialny pomysł.
– Wszystko w porządku?
No i scenariusz się powtarza. Co ja mam odpowiedzieć?! Przecież sam nie wiem, czy wszystko w porządku.
Nie wiem, czy jutro wciąż będę miał po co się obudzić, czy za rok będę komukolwiek potrzebny, czy za tydzień ktoś wytrzyma mój wybuch płaczu, czy za miesiąc się każdemu nie znudzę.
Nie wiem, czy znajdę pracę, mieszkanie. Czy w obecnym będę mógł pomieszkać jeszcze chwilę, czy ktoś mi pomoże w przeprowadzce, czy ktoś wypije ze mną piwo, które sobie nawarzę.
Najbezpieczniej byłoby odpowiedzieć po prostu "nie", ale jeśli trafię na kogoś, kogo to serio interesuje i zacznie dopytywać, co nie jest w porządku, a ja nie będę wiedział, co konkretnie?
Wiem, że każdy człowiek zadaje to pytanie i oczekuje, że odpowiem "tak", jednak ja nie bardzo lubię kłamać. Nawet półprawdy nie potrafię sprzedać.
No i znowu jestem rozdarty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz