poniedziałek, 2 marca 2020

Jaka piękna pogoda

Jaka piękna pogoda,
taka w sam raz, by wyjść
i nie wrócić dziś
ani jutro
ani za rok

Jakie piękne niebo,
takie w sam raz, by spojrzeć
i nic nie dostrzec
nie wzruszyć się
nie zasmucić

Taki dzień
czy to noc,
oślepnąć można
ogłuchnąć trzeba
porzucić dotknięcia

Przepraszam, mamo,
że kolejny raz
okazało się inaczej
niż miało być
niż nasze sny.

Wychodzę
i wiem,
że już nie wrócę
nie tu
nie ta.

sobota, 29 lutego 2020

Boga na próbę wystawiać po prostu nie można

Jesteś Bogiem wiernym, staram się to zrozumieć moim wybrakowanym sercem. Gdy ja próbuję się oddalić od Ciebie, Ty jesteś. Gdy nie chcę z Tobą rozmawiać, Ty znajdujesz na rozmowę sposób. Gdy nie mam sił się już modlić, Ty kładziesz psalmy i pieśni na moje usta. Wchodzę w moją ciemność, a tam też jesteś. Wychodzę do jasności, Ty mnie oszałamiasz. Nie mogę już uciec od Ciebie, Boże, choć czasem jak mała dziewczynka odwracam się do Ciebie plecami. Na złość Tobie (czy też sobie) podejmuję pochopne decyzje. Krzyczę na Ciebie, że siedzisz sobie w tym Niebie, że znowu wymyślasz, że mam już dość, że nie potrafię - nie chcę. I czuję na sobie Twój wzrok, cierpliwy i pełen ciepła.
Boga na próbę wystawiać po prostu nie można (Pwt 6, 16). Nie można i już. Kropka. Ale gdzie kończy się relacja a zaczyna “próba”? Czasami bym chciała, byś wyznaczył mi konkretne granice: tu możesz iść, ale tam zatrzyma Cię pole elektryczne i... O. I tyle. Ale nie, bo przecież mam wolną wolę - dar? Czasami wolałabym jej nie mieć. Nie wybierać źle, nie popełniać błędów, nie robić głupstw i w efekcie nie płakać w poduszkę podczas nadbudowywania murów i utwardzania zbroi. No więc właśnie, gdzie kończy się relacja?
Mam tendencję do porzucania ludzi, zanim sami mnie porzucą, a Ty przecież mnie nie porzucisz. Ty jesteś wierny. Ty wiesz, dlaczego. Na Ciebie mogę krzyczeć wieczorem, a rano wtulić się w bezpieczne ramiona. Tobie mogę okazać, że mi zależy, nawet powodując kłótnie, łzy i przykrości. Przecież wiem, że Ciebie to boli. Przecież mnie to też boli. Mogę codziennie przed wyjściem z domu szlifować uśmiechy, obdarowywać nimi każdą napotkaną osobę, ale Ty wiesz, że moje serce się nie uśmiecha. Mogę płakać przed Twoją twarzą, unikać każdego wzroku, a Ty wiesz, że dusza moja się raduje. Wiesz to, nawet gdy ja nie jestem tego świadoma.
W końcu dochodzę do wniosku (powoli, bo powoli, ale zawsze to jakiś postęp), że nasza relacja jest już tak głęboka, że nie chcę Cię stracić. Że mi na Tobie zależy. Jesteś tak istotną częścią mego życia, że po prostu nie potrafiłabym nie wierzyć. I w końcu czuję, że mi Ciebie brakuje. Nawet gdy byłam “niewierząca”, nie czułam tak dojmującego braku Ciebie. Nigdy nie czułam się tak bardzo przez Ciebie opuszczona. I to dobrze. Bo pragnę Cię więcej i więcej, ale jak przestać dążyć do tego na moich zasadach?


***

i spędzę wieczność bez Ciebie
jeśli nie przyjdziesz
i mnie ze sobą nie zabierzesz

czwartek, 27 lutego 2020

Całuję przypadkowe papierosy

Całuję przypadkowe papierosy
w klubach przepełnionych
smutnymi ludźmi, samotnymi duszami.
Chwytam w tańcu przypadkowe ręce,
chociaż one chcą czegoś więcej,
więc uciekam.

Kiedyś ucieknę.
kupię bilet w jedną stronę,
zejdę z oczu, zniknę z języków,
wszyscy zapomną i ja zapomnę,
porzucę wszystkie maski i pancerze,
może założę nowe, a może
dowiem się w co wierzę
i za tym pójdę w zaparte.

Wiruję na granicy.
nie mierzę sił na zamiary,
wolę nie spać, bo w snach
spotkania bolą rzeczywistością
i znikają, a ja nie znikam.
Ja się pojawiam, przygryzam palce,
łamię paznokcie, przeganiam obrazy.

Już świta, a ja
szlifuję uśmiechy.

poniedziałek, 24 lutego 2020

Haiku?

Morze wzburzone
Próbuję opanować
Niszczycielski sztorm

Zamykam oczy
Chronię Cię jak mą własność
Choć płaczę śmiechem

Oddaj mi ramię
Bezpieczeństwo w ciemną noc
Zima bez Ciebie

wtorek, 11 lutego 2020

może tak ma już być

może tak ma już być
że wciąż będę czekać
na powrót kogoś
kogo
nigdy nie było

prosiłam Cię o chwilę
przecież nie o całe życie
prosiłam Cię o uśmiech
ciepłą dłoń
gorącą herbatę

moje serce znów na brzegu
stoi i wypatruje Twojego powrotu
wyczekuje łodzi na horyzoncie
upragnionego śmiechu z daleka
serce moje naiwne

a przecież prosiłam tylko
byś odciążył moje usta
swoimi ustami
byś bezwładne dłonie
położył na swoje
zmarznięte policzki

ale może
ja naiwna
będę tęsknić całe życie
za kimś
kto kiedyś w dzieciństwie
kilka razy mi się przyśnił

niedziela, 9 lutego 2020

spędziłam dziś z tobą cały dzień

wiesz spędziłam dziś z tobą
cały dzień od pierwszej myśli
do ostatniej przed snem
gdy cię nie ma nie umiem
odetchnąć nie umiem jeść
gdy cię nie ma jestem tylko
albo aż tęsknotą w suficie
mogę uwięzić wzrok
byle tylko od twoich oczu
nie odejść nawet na krok
i nie chcę okrywać się
powiekami bo strach
że cię stracę jest większy
od wszystkich zmartwień
gdybym jego wagę mogła
wyrazić dniami to wieczność
byłaby lżejsza a gdyby kilometrami
nie starczyłoby świata
dla mojego serca już tylko cisza
najidealniej odtwarza twój głos
jesteś i nie ma cię żyję
ale co to za życie gdy ty
słowa oszczędzasz na później
a później przecież może
nastąpić wcześniej niż myślisz
albo nie nastąpić nigdy

piątek, 7 lutego 2020

połóż mnie na swoim ramieniu

połóż mnie na swoim ramieniu
jak wróbla ze złamanym skrzydłem ,
pogłaszcz chwilę i poczekaj cierpliwie,
aż znów będę mogła latać,
a ja z wdzięczności nie odstąpię
od ciebie na krok.

schowaj mnie w ciepłym kąciku
twojej szyi, niech moje usta
zamilkną tak blisko twojego ramienia,
świat na chwilę bez znaczenia ucichnie
daleko za oknem, gdzie tylko ptaszek
radosny i szczęśliwy opowie
jak nas widzi przez odsłonięte firanki.
słońce wpadnie do środka oświetlić nam drogi,
ściągnie maski i ciężkie zbroje,
po czym zamknie oczy, byśmy odkryli,
że najbardziej świat się zmienia,
gdy milczymy.

w błękitnym niebie Maryja zaciśnie palce
przewracając przez dłonie dwa różańce,
Bóg spojrzy na nas z góry
i będzie trzymał kciuki,
a wszyscy święci wstrzymają oddech
jakby na wieczność, choć na moment.

środa, 5 lutego 2020

Tak trudno jest wybaczać

Tak trudno jest wybaczać słowa,
które nie miały zranić, a zraniły,
i nikt o tym nie wie. Nikt nie wie,
dlaczego serce zapłakało, nikt nie rozumie,
dlaczego zabolało. Tak trudno jest wybaczać
te rany, które zadane bez zamiaru,
zadane tak, że innych by nawet nie zarysowały,
nie mogą zakrzepnąć. Tak trudno wybaczać
te rany bez sensu i gestu, nawet nie z nieuwagi...
Ot, z niczego.

I choć moja wrażliwość jest moją siłą,
jest też słabością największą,
przez którą wystawiam się
na podeptanie.
I gdy otwieram się za bardzo, wspominam
jak wtedy...

Tak trudno cię kochać, świecie nieidealny.
Łapię się na tym, że nie zawsze kocham
i świat, i Boga.
Gdy z Nim się kłócę, nie potrafię rozmawiać
z człowiekiem.
Tak bardzo kocham
i ludzi, i Boga,
że aż serce pęka
z nadmiaru, któremu brak
drugiego serca.
I wszyscy mi każą przestać uciekać,
zatrzymać się i zaufać chociaż na chwilę.
A przecież uciekanie pomaga (u)niknąć.

wtorek, 4 lutego 2020

Modlitwa człowieka zmęczonego życiem



Boże, nie umiem dziękować Ci
za wszystkie moje troski i żale.
Mam już dość dni,
w których chodzę, szukam i nie mogę znaleźć.
Czym są moje miesiące do Twojej wieczności?
Spoglądasz na moje obolałe dłonie,
serce tak szczelnie otoczone murem,
że już całe z kamienia dogorywa w ciemności
i nie może, nie chce dojść do końca.
I przecież już nie powinno umieć kochać,
już nie powinno boleć,
a wciąż i wciąż bezsilnie próbuje zrozumieć życie.

I nie umiem Cię, Boże, chwalić za wszelkie dziwy,
skoro człowiek zmęczony wciąż chodzi nieszczęśliwy.
Nie dajesz mu radości i ciepła,
ukrywasz się za zegarem
i każdego dnia każesz wybierać,
trwać, i trwać, i wytrwać nieprzerwanie.
Tak, człowiek zmęczony życiem, co żyć nie potrafi,
niby marzy o wieczności, ale jeszcze nie teraz,
prosi o Słowo, o wsparcie, o znaki,
Ty milczysz, i milczysz, i milczysz.
A on, święcie przekonany,
że wszystko należy robić dla Ciebie i dla Twojej chwały
wychodzi z domu do ludzi,
mówi o Twej dobroci i jasności,
a w głębi skamieniałego serca czuje,
że nie masz dla niego miłości.

Każesz rozdawać okruszki,
które mnożysz w nieskończoność przez zero,
a w zamian dajesz noce ciemne i chłodne,
belki na plecy, poczucie, że to serce
już nie jest jej godne…
Już nawet nie prosi, nawet się nie domaga,
tylko cicho skomle w ciemności, krzycząc w poduszki:
„Może właśnie to jest mój krzyż,
ja kocham wszystkich,
a mnie już nikt”.

Katarzyna

Mam takie książki, które zawsze noszę przy sobie. Może nie fizycznie, bo są duże i ciężkie, ale gdzieś w sercu i z tyłu głowy. Śmiało stwierdzam, że książki ratują i zmieniają życie. Miałam taki czas, że uporczywie szukałam ludzi, którzy by mi pomogli wyjść z ciemnego lasu - zarówno na płaszczyźnie życia, jak i na płaszczyźnie wiary - zapominając, że żaden człowiek nie jest w stanie tego zrobić. W tym momencie nawet nie przyszło mi do głowy, że to nie w porządku, bo przecież potrzebujemy siebie nawzajem, przecież każdy ma swoje wzloty i upadki. Każdy, kogo spotykałam na mojej drodze, z niewiadomych przyczyn znikał. Ludzie po prostu pojawiali się i znikali. Znikąd i donikąd. I właśnie wtedy dostałam najwspanialszego przewodnika duchowego, jakiego mogłam dostać: Świętą Katarzynę ze Sieny. Już kolejny raz spędzam wieczór z nią, nad jej książkami, i wspominam... Nie potrzebowałyśmy wiele czasu, by się zaprzyjaźnić. Najpierw ją polubiłam, wspólne kawki, rozmowy do późna, ołówek biegający po jej Listach. A później pomogła mi przerobić wszystko, co było potrzebne, by zrobić krok do przodu. "Katarzyna, sługa i niewolnica sług Jezusa Chrystusa" bierze człowieka pod ramię i wyprowadza z ciemności - z charakterkiem oczywiście, jak na Włoszkę przystało. I właśnie dlatego moje serce się raduje, gdy wyznaje wiarę w "świętych obcowanie". Święci są "przy nas", opiekują się nami, wskazują nam drogę... Uczą. Przychodzą i odchodzą, zupełnie jak ludzie. I również zupełnie jak ludzie przychodzą i czasami zostają. Tak, miewamy ciche dni. Czasami się do siebie nie odzywamy, by po kilku dniach czy tygodniach rozmawiać tak, jakbyśmy ostatnio spotkały się wczoraj.
Dziś przeglądając promocje lotnicze moje serce rwie się do Włoch. No przecież, nie mogło być inaczej. Planuję kolejny wyjazd tak, żeby w wygodny i niedrogi sposób dotrzeć do Sieny i zostać tak długo, jak to będzie możliwe. Mam nadzieję, że za pół roku będę już chociaż trochę mówiła po włosku... Chociaż z takim wsparciem nawet w to nie wątpię.
Więc jeśli akurat w Twoim życiu jest teraz ciemno, nie wiesz, dokąd pójść, wszyscy, których prosisz o pomoc, odmawiają czy znikają, upatrują w radzeniu Tobie jakieś korzyści dla siebie, jeśli nie wiesz co zrobić... poczekaj. Pan Bóg jest tak genialny, że daje nam życiowych przewodników czasami nie stąd, gdzie się ich spodziewamy.

poniedziałek, 13 stycznia 2020

Minione poruszenia serca

Minione poruszenia serca są już bez znaczenia,
ludzie, dla których pisałam wiersze, idą inną drogą,
imiona, które czułam całą sobą, odeszły w niepamięć,
przestałam wspominać, więc zapomniałam już twarze,
co niegdyś było ważne, teraz jest nieistotne, ale przecież
nie mogę siebie winić, że kochałam, a już nie...


Jestem w drodze nie wiem dokąd,
wsiadłam w przypadkowy pociąg
byle dalej, byle przed siebie,
nie stać w miejscu, nie patrzeć w przeszłość,
nie szukać za oknem wszystkiego, co stracone.
Człowiek, obok którego siedzę, ma szczęśliwe oczy
i opowiada o żonie, która jest w ciąży,
i jak kiedyś zazdrościłabym tej radości,
tak teraz cieszę się razem z nim.
Kobieta siedząca naprzeciwko pyta,
dokąd jadę, ja zamiast udzielić odpowiedzi
snuję historię jak się tu znalazłam,
kogo spotkałam i co czuję siedząc z nimi,
w środku nocy z (nie)przypadkowymi.

Obcy ludzie mówią mi, jaka jestem i jak mnie widzą,
jak się czują w mojej obecności i co im daje
mój uśmiech, głos i słowa, do których gestykuluję
zamaszysta i nieposkromiona, z nimi widzę,
że nigdy nie podróżuję i nigdy nie jestem sama,
mimo że czasami wieczorem zapalam świeczki
i płaczę przy dźwiękach wiolonczeli wpatrzona w Krzyż,
bo ktoś nieobecny nigdy do mnie nie wraca,
by mnie podnieść, gdy się przewracam na duchu,
ale ten moment pod Krzyżem daje mi siłę, by iść
z uśmiechem, ze łzą na policzku do ludzi,
którzy przecież mogą próbować rozerwać mnie
na wszystkie emocje i wszystkie wspomnienia,
przecież mogą wziąć moje ręce w dłonie
i wyrzucić w zimne i brudne morze,
przecież nie raz wyrzucali, nadużywali zaufania,
a wciąż i wciąż chcę z nimi być, chcę dawać im kredyt
największy pod słońcem, a w umowie nie zawieram,
że musi zostać spłacony.

Siedzę koło nich pewna-niepewna,
pędzę do przodu, choć nie chcę ruszać się z miejsca
ludzie, imiona, wspomnienia i miłość
- nici porozumienia, które pragnę splatać
z każdym na całym świecie, aż przyjdzie dzień odpocznienia,
ogień w kominku i fotel bujany, długopis i puste kartki.

sobota, 21 grudnia 2019

bądźmy uparci.

Są tacy ludzie, którym niewiele potrzeba do szczęścia, którym wystarczy jedno małe dobro, by się szczerze uśmiechnęli. Jednocześnie bardzo mało trzeba, by poczuli się odrzuceni i niechciani. Zamykają się wtedy na wszystkie możliwe spusty. Siedzą tak i myślą, że znowu, że ile można, że ile jeszcze razy, dlaczego wciąż nie udało się wyhodować korzeni. Nic poza uporem drugich nie jest w stanie uratować z nimi relacji.
Przemyślenie na dziś: bądźmy uparci.

poniedziałek, 16 grudnia 2019

***

Za tydzień o tej godzinie będę w drodze do domu... Albo już na miejscu, kto wie. Gdy wrócę, wszystko będzie inne i nowe. Nowy rok, nowa praca, nowe plany i zapewne marzenia. Ale to za rok. Dziś jest dziś, dziś pachnie piernikami i moimi ulubionymi żelkami lukrecjowymi. Dziś myślę o tych, od których dostałam w tym roku tak wiele... I którym chcę dać więcej, niż dać potrafię. Chodzę i myślę o ludziach i miejscach, o słowach i uśmiechach, milczeniach i zachwytach. Myślę, że to w sumie fascynujące, gdzie jestem i jak się tu znalazłam (a jeszcze bardziej: po co?). Wspominam wszystkich ludzi, którzy przestali się odzywać. I do których ja też przestałam się odzywać. Wszystkich, przy których czułam się dobrze. Z którymi wymieniłam kilka uśmiechów czy nieśmiałych zdań. Wspominam ludzi, którzy mieli odwagę powiedzieć mi w twarz, że kłamię. Że jestem jak pies, którego trzeba przygarnąć i pogłaskać, by stał się wiernym towarzyszem i nie muszę się tego bać. O którego czasami trzeba zadbać, bo sam tego nie zrobi. I dziś, upajając się zapachem pierników, szykując ciasto na kolejną porcję, cieszę się na wszystko, co nadchodzi. Na Jego przyjście.

poniedziałek, 14 października 2019

Jeszcze ten raz

Jeszcze ten raz spojrzę ci w oczy
Będziemy się śmiać niczego nieświadomi
Będziemy planować przyszłość i wspólne mieszkanie
Nieważne że następnego dnia ty mnie albo ja ciebie zostawię
Wyruszymy w drogę, by zgubić się na szlaku
W poszukiwaniu siebie i kawałka świata
Spotkamy się po latach, usiądziemy twarzą w twarz
Ucałuję wzrokiem te oczy, które były przy mnie każdej nocy,
Tobie mocniej zabije serce, jak wtedy, gdy już prawie
Uśmiechnę się przez łzy, a Ty powiesz
Tak bardzo Panią kochałem.

niedziela, 29 września 2019

Łazarz i Bogacz

Bywają w moim życiu momenty, gdy jestem Bogaczem zamykającym oczy na widok Łazarza. Widzę człowieka potrzebującego moich "bogactw", których mam w nadmiarze, ale udaję, że go nie dostrzegam. Wmawiam sobie, że nie potrafię pomóc, nie mam odpowiednich predyspozycji, środków, mityczny Ktoś zrobi to lepiej, Inny jest "od tego", takie ma "obowiązki", a co ja - szara myszka - mogę poradzić na nędzę drugiego człowieka? A wszystko przez to, że wiele razy byłam Łazarzem. Tym, który przez "taki los, no trudno" musiał iść naprzód "jakoś", dzień za dniem, myśl za myślą, modlitwa za modlitwą. Nawet okruchy ze stołu Bogacza nie wypadły przez bramę, nawet przez kraty życzliwa twarz nie wyciągnęła ręki.
I tak, bywając raz Bogaczem, raz Łazarzem, nakręcałam tę machinę braku dobra. Może to trudne, uświadomić sobie, że wypada zauważać biedę osób siedzących obok czy naprzeciw mnie, za mną, ze mną. Może to trudne podać pomocną dłoń temu, z kim stoję twarzą w twarz - mogę uspokoić sumienie na różne inne sposoby. Jest ich tak wiele! Ale przychodzi dzień, gdy siedząc przed Jezusem, rozważam te wszystkie niewybaczone Bogaczowi krzywdy i kajam się za zmarnowane bogactwa, które przecież możnaby podarować Łazarzowi. I tego dnia rozumiem, że żeby wyjść z błędnego koła, w które wpadłam, muszę doprowadzić do innego zakończenia historii o Bogaczu i Łazarzu.
Nie zostawiajmy nikogo pod drzwiami swojego Domu, nie dajmy mu zamarznąć. Potrzeba naprawdę niewiele, by Bogacz i Łazarz zasiedli przy tym samym stole, przeprosili się i pogodzili.

(Łk 16,19-31)


poniedziałek, 23 września 2019

Kiedyś cię pokochałam

Kiedyś cię pokochałam
Dziś widzę smutek w twoich oczach
Albo pustkę albo rozpacz
Jakbyś sam nie mógł się zdecydować
Chcę się uśmiechnąć
Podejść i przytulić
Wziąć za rękę i zaprowadzić do wyjścia
Stąd do lepszego świata
W którym człowiek czyni wiosnę
A słońce mówi dzień dobry
Lecz tylko stoję w miejscu
Zmrożona twym chłodem
Przestępuję z nogi na nogę
Chcę już stąd uciec
Sama skoro nie chcesz ze mną
Ale nie potrafię odejść
Ze świadomością że tutaj nikt
Nie daje ci ciepła miłości

piątek, 2 sierpnia 2019

Są we mnie miejsca nieodkryte

Są we mnie miejsca nieodkryte
Zasypane kamieniami
W których co jakiś czas
Dla przypomnienia ich istnienia
Zdarza się lawina
I są we mnie miejsca wypierane
Tak długo jakby nigdy ich nie było
Staję czasami przed lustrem
I mam nieodparte wrażenie
Że tylko ja siebie rozumiem
Patrząc jedynie w oczy
I w środku krzyczę i piszczę
Błagam padając na kolana
A do wszystkich śmieję się oczami
I ustami cały czas niewysłuchana
Nigdy nie przytulana zawsze nie rozumiana

wtorek, 16 lipca 2019

Piszę do Ciebie listy

Milczysz.
Piszę do Ciebie listy i może niektóre czytasz,
ale albo nie chcesz albo nie masz czasu odpisać.
W obu przypadkach czuję się nieistotna, pominięta,
bo mimo że widzisz, to nie pamiętasz.
Jedne trzymasz w szufladzie opisanej "bzdury tej Małej",
resztę w nieotwartej kopercie wrzucasz do "nieprzeczytane".
Ludzie mają foldery na fejsie, Ty wypychasz nimi szuflady.
Jak możesz, Dobry Boże, zostawiać mnie
na dzień przed podróżą, na minutę przed snem?

Wiesz Boże, jestem dziś smutna i stęskniona,
ale i radosna i rozpromieniona.
Rozpakowuję się z łez i wątpliwości,
pakuję w walizki pozostałości miłości,
z kartonów książek i wspomnień układam wieżę
i już nie wiem, na czym stoi mój świat i w co wierzę.
Rzucam się z kąta w kąt, obiłam sobie już wszystkie kanty,
wysprzątałam się od stóp do głów, wyprałam firanki,
a moje miejsce na ziemi wciąż jest puste i zimne,
otulam się paltem modlitwy, ale w dotyku jest takie niemiłe.

Siedzę między białymi ścianami sama,
a Ty nie odpowiadasz na wszystkie pytania i łkania.
Jeśli ktoś poza mną gdzieś na drugim końcu świata
krzyczy do Ciebie, który nie odpowiadasz,
to przyślij go tutaj, może przyjdziesz, gdy połączymy siły,
skoro dla jednego człowieka nie masz przynajmniej godziny.
Ty wiesz, że trudniejsze od przejmującego smutku
jest tylko szczęście przeżywane po ciuchu,
więc jeśli niszczysz w moim życiu wszystko co złe
wypełnij chociaż pustki dobrem.

sobota, 13 lipca 2019

Chodź ze mną do miejsca

Chodź ze mną do miejsca
Którego nawet ja jeszcze nie znam
Ale chcę iść tam z Tobą
Chcę być tam z Tobą
Chcę pokazać Ci gdzie
Świat jest najpiękniejszy
Nie zabieraj ze sobą walizki
W moich oczach masz wszystko
Czego Ci potrzeba do szczęścia