środa, 14 listopada 2018

jak zwykle w listopadzie

Leon, jak zwykle w listopadzie, usiadł na parapecie z nogami zwisającymi z trzeciego piętra. Machał nimi radośnie, popalając papierosa. Ja leżałam skulona pod kołdrą, próbując ujarzmić goniące się na wybiegu podświadomości myśli. Każda kolejna coraz szybciej przemykała przez moją głowę, coraz bardziej dzika, samowolna i niekontrolowana. Leon zaczął podśpiewywać pod nosem, ja zatykałam uszy dłońmi.
- Najciężej jest odciąć się od siebie, co, mała? - zagadał, wciąż nucąc. - Wiem sam po sobie. Wciąż palę mosty, porzucam relacje i ludzi. Ale siebie porzucić nie mogę - westchnął, zaciągając się tak mocno, że zakrztusił się dymem.
Rzuciłam się na plecy i patrzyłam, jak niemal zsuwa się z parapetu. Jak on to robi?
- Na przykład, siedzenie na tym parapecie daje mi poczucie ulotności. Tylko tutaj odcinam się od siebie, tylko przez czas przeznaczony na spalenie papierosa - zaraz odpali kolejnego, ale jeszcze o tym nie wie.
Nie odzywa się dłuższą chwilę. Chcę opowiedzieć mu o wszystkim, chcę wyrzucić z siebie cały popiół ze spalonych mostów, zrzucić niepotrzebny gruz z serca. Chcę krzyczeć, że Boga przy mnie nie ma, że mnie opuścił, odszedł jak wszyscy, że nie pragnie mojego dobra i szczęścia, że nie pragnie niczego. Że po prostu jest bez celu.
- Dobrze jest czasem pozwolić sobie na zmartwychwstanie - podejmuje wątek, zerkając na mnie kątem oka. - Uwierzyć, że po każdej kolejnej śmierci jest życie. Dobrze jest czuć siebie takim, jakim się jest, by każdy człowiek na naszej drodze miał wybór: zaakceptować czy próbować zmieniać i zostać odtrąconym.
Tym razem ja wzdycham i w końcu odpowiadam.
- Dobrze jest - waham się, ale nie dlatego, że wątpię, a dlatego, że jestem zbyt pewna. - Dobrze mieć kogoś, do kogo można zapukać w środku nocy, poprosić o papierosa i wyjść przed blok, nawet gdy na co dzień się nie pali. Dobrze jest tak jak jest.
- On tylko czeka na ciebie. Czeka, aż przyjdziesz, wykrzyczysz Mu wszystko, co masz za złe, wtulisz się i zatopisz. On tylko czeka - mówi szeptem.
A we mnie rodzi się bunt, płonę gniewem, chcę krzyczeć i wrzeszczeć i drzeć i rzucać. Czeka, tylko gdzie, do cholery?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz