niedziela, 13 września 2015

Literackie orgie i libacje...

Wino się leje strumieniami, wokół dzikich ognisk tańczą niemal nadzy ludzie - choć noc jeszcze nastolatka. Jedne ozory pieszczą świeżo upolowanego świniaczka, inne oświetlają szczupłe i krąglutkie brzuszki dziewcząt tańcujących w kółku. Niejeden mężczyzna nie potrafi powstrzymać oczu rwących się na wycieczkę po wzgórzach i dolinach ludzkich istnień. Mówią sobie, że nie ma nic piękniejszego od uczucia, które buzuje w żyłach podczas obserwowania ciał i ciałek wijących się przed nimi bezwiednie. Nieludzko pożerają spojrzeniem wcale nie niewinne dziewki, które podświadomie rozświetlają tyłki pierwotnym światłem. Dziko warczą i ryczą na widok kolejnych odsłanianych tajemnic. Pożądanie rozrywa każdą komórkę ciała i rzucają się wprzód na te samice, które tylko czekają, a zaprzeczają. Rzucają się, by rozerwać je na strzępy, by spłonąć w sobie, ugasić się i rozpalić na nowo - wciąż i wciąż. Jedni na drugich, jedni obok drugich, we trójkę, w piątkę, razem, osobno. Dziko, delikatnie, namiętnie, spokojnie, szybko, powoli, od rzeczy i chwilę. Bezwstydnie, jak psy na ulicy, jak muchy nad głową. Kolejny wieczór im pędzi, życie im pędzi, a instynktu nic nie przepędza. 
-Ludzie - głos zagłuszony przez gwar i szuranie stara się zwrócić na siebie uwagę. - Opanujcie się i zachowujcie, jak na ludzi przystało!
Nikt nawet nie zwrócił uwagi na tego szaleńca, przecież to nielogiczne i stresujące pozwalać instynktom siedzieć spokojnie i trzymać je na wodzy. Usiadł więc bezradnie na ławce, gdzie młode dziewczę postanowiło za łyk wina sprzedać się obleśnym plamom starczym.
-Wiosna - szepnął i poderwał się na równe nogi. Zza drzew wyłaniali się kolejni ludzie, dla których zabawa dopiero miała się zacząć. Mknęli przed siebie uśmiechnięci i zadowoleni, Sukcesywnie dołączali do obecnych uczestników orgii i libacji. - Tłumie dziki, tłumie nieopanowany! TŁUMIE, TY MASZ RACJĘ!


Julian Tuwim "Wiosna. Dytyramb"

Gromadę dziś się pochwali, 
Pochwali się zbiegowisko 
I miasto. 
Na rynkach się stosy zapali 
I buchnie wielkie ognisko, 
I tłum na ulice wylegnie, 
Z kątów wypełznie, z nor wybiegnie 
Świętować wiosną w mieście, 
Świętować jurne święto. 
I Ciebie się pochwali, 
Brzuchu na biodrach szerokich 
Niewiasto! 

Zachybotało! - - Buchnęło - - i płynie - - 
Szurgają nóżki, kołyszą się biodra, 
Gwar, gwar, gwar, chichoty 
Gwar, gwar, gwar, piski, 
Wyglancowane dowcipkują pyski, 
Wyległo miliard pstrokatej hołoty, 
Szurgają nóżki, kołyszą się biodra, 
Szur, szur, szur, gwar, gwar, gwar, 
Suną tysiące rozwydrzonych par, 
- A dalej! A dalej! A dalej! 
W ciemne zieleńce, do alej, 
Na ławce, psiekrwie, na trawce, 
Naróbcie Polsce bachorów, 
Wijcie się, psiekrwie, wijcie, 
W szynkach narożnych pijcie, 
Rozrzućcie więcej "kawaleryjskich chorób"! 


A!! będą później ze wstydu się wiły 
Dziewki fabryczne, brzuchate kobyły, 
Krzywych pędraków sromotne nosicielki! 
Gwałćcie! Poleci każda na kolację! 
Na kolorowe wasze kamizelki, 
Na papierowe wasze kołnierzyki! 
Tłumie, bądź dziki! 
Tłumie! Ty masz RACJĘ!!! 

(...)

Powietrza! Z tych zatęchłych i nudnych facjatek 
Wyległ potwór poróbczy! Hej czternastolatki, 
Będzie z was dziś korowód zasromanych matek, 
Kwiatki moje niewinne! Jasne moje dziatki! 

Będzie dziś święto wasze i zabrzęczą szklanki, 
ze wstydem powrócicie, rodzice was skarcą! 
Wyjdziecie dziś na rogi ulic, o kochanki, 
Sprzedawać się obleśnym, trzęsącym się starcom! 

(...)

- Pozwól!!! Przeraź go sobą, ty grzechu, kobieto! 
Rozdzicielko wspaniała! Samico nabrzękła! 
Olśnij go wyuzdaniem jak złotą rakietą! 
"Nie w stylu" będziesz - trwożna, wstydliwa, wylękła... 

Wiosna!!! Patrz, co się dzieje! Toć jeszcze za chwilę 
I rzuci się tłum cały w rui na ulicę! 
Zośki z szwalni i pralni, "Ignacze", Kamile! 
I poczną sobą samców częstować samice! 

(...)


Rany julek, Tuwim, co Ty masz w głowie?
Pornograf! Szaleniec! Brutal! Seksista! Aaa.
Nie będziemy patronować czasopismu literackiemu "Pro Arte et Studio", profesorze. Rozpętała się wokół pana zbyt gwałtowna burza.
Odchodzimy z pańskiej redakcji, panie profesorze. Pan jest szalony i nie mówimy tego tylko jako studenci, lecz jako ludzie. Pan oszalał!
Napiszemy petycję o relegowanie pana, profesorze. Jest wiele studentek, które się pana boją. Nie będziemy żyć w ciągłym strachu, że za chwilę zajęcia ze zboczeńcem!
To tak traktuje pan kobiety, ciuś ciuś ciuś, a nu nu nu, wstydzić się trzeba, a nie chwalić!

Nie wiem, jak inaczej mogę sobie wyobrażać reakcję ludzi na tekst Tuwima. Jego opublikowanie wzbudziło wiele dyskusji i kontrowersji. Czy to potwierdza tezę, że ludzie w większości czytają powierzchownie? A może uwielbiają burze, uwielbiają mieć kogo oczerniać, o kim gadać, po kim deptać i jeździć walcem? Możliwe jest jedno i drugie. Fakt jest faktem - utwór wywołał wielkie oburzenie, Tuwim stał się osobą kontrowersyjną, a co za tym idzie - niezwykle popularną. Przepis na sukces? Udawaj szaleńca. Szalony lud przyjmuje szaleńców bez sprawdzania ich autentyczności.

1 komentarz:

  1. Chyba lubię takich szaleńców, twórczość Tuwima z tej strony jest mi znajoma i powiem szczerze, że dobrze obrazuje - nawet po tylu latach - to co się dzieje i teraz. Seks, seksizm i ogromne męskie ego to coś niezmiennego od tysięcy lat...

    OdpowiedzUsuń