wtorek, 12 czerwca 2018

Najtrudniej jest odzyskać wiarę w ludzi

Najtrudniej jest odzyskać wiarę w ludzi. Za każdym razem, gdy odzyskuję wiarę w siebie, uświadamiam sobie, jak wielka ogarnia mnie samotność w tłumie. Rozwijam skrzydła, wznoszę się wysoko, mam wrażenie że uciekam moim demonom, że zostają daleko w dole, stają się mrówkami, aż nagle te mrówki znowu pokazują swoją siłę i zawziętość. Spadam z impetem na bruk, rozwalam głowę i łamię nogi. Mrówki znów urosły do rozmiaru olbrzymów, a skrzydła odpadły. Najtrudniej jest uświadomić sobie, że nikt nie stawia mnie na pierwszym miejscu. Bywam jedynie nagrodą pocieszenia.
W takich momentach palę papieros za papierosem. Jeden to cztery minuty życia mniej. Nawet tego nie lubię. Smakuje obrzydliwie. Tak rzadko mam do czynienia z nikotyną, że kręci mi się w głowie. Śmierdzę dymem i poczuciem winy. Najtrudniej jest uświadomić sobie, że w którymś momencie przestało się być autentycznym, chociaż tak bardzo się chciało. Tak bardzo się próbowało być.

Najważniejsze to być wiernym swoim przekonaniom - ponoć.
Najgorzej, gdy jest się wiernym, a okazuje się, że to wszystko niszczy. Że te całe "wartości" i "poświęcenia" to największe gówno, w jakie samemu można było się wpakować. Chcesz dobrze, wychodzi jak zwykle. Siadasz na parapecie i dochodzisz do wniosku, że nie warto żyć według jakichś zasad, bo ludzie, którzy się nimi nie kierują, mają lepiej. Nie siedzą na parapecie wypalając paczkę fajek.

Czuję się jak człowiek, który prowadzi wojnę z całym światem i przegrywa na wszystkich frontach. Szuka choć cienia nadziei, odrobiny uczuć, wiary... I nigdzie nie znajduje. Jest jak spalona zapałka, której nie odpali się już pocierając o pudełko. Nie poczuje już żadnej z emocji, które kiedyś były całym życiem. Nie zapłonie, ruszając do działania. Bo pieprzona zapałka nie zrobi wszystkiego, a przede wszystkim nie złapie zapalniczki i nie podpali się sama ponownie.

Najtrudniej jest uświadomić sobie, że nagle wszystko zaczyna przerastać na tyle, że z każdej strony ogarnia obojętność. Z każdej strony coś napieprza, coś się wali, coś rani, ciska kulami i wbija noże. I stoi się tak pośrodku, niewzruszonym, i przyjmuje wszystko takim, jakie jest. Brakuje sił się wznieść, znowu rozwinąć skrzydła i spróbować... Po prostu spróbować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz