sobota, 23 czerwca 2018

Stół ma dwa końce, żeby mogły przy nim usiąść dwie osoby

Stół, jak patyk, ma dwa końce, żeby mogły przy nim usiąść dwie osoby. Naprzeciwko siebie. Trochę zawstydzeni, zagubieni. Razem, ale osobno. Mogą spojrzeć sobie w oczy, obserwować mimikę, mowę ciała, ale nie mogą się dotknąć. Stół jest, jaki jest. Ludzie jacy są, nigdy nie wiadomo, dopóki nie usiądzie się z nimi do stołu. Stół ma w sobie coś takiego, że prowokuje do rozmowy. Jest jak otwieracz ust, a jednocześnie jak jakiś płot, granica bezpieczeństwa, której nie można przekroczyć.
Charakter stołu można określić po spojrzeniu na niego. Charakter człowieka dopiero po dniach i nocach, rozmowach przy stole i na fotelach obok stołu. Ale fotele są mniej bezpieczne. Stwarzają bardziej otwartą przestrzeń, wciągają w tę strefę gdzieś poza komfortem. Dobre dla dwójki rozmówców, którzy uczą się rozmawiać. 

Stół też jest dobry do nauki rozmowy, ale trochę ogranicza. Dobre jedzenie czy herbata mogą prowokować i przynosić na myśl tematy. Ale stół jest lepiej przystosowany dla grupy. Inaczej sprawia wrażenie bycia daleko od siebie, na dwóch końcach wszechświata. 

Na fotelach wszechświat się kurczy, powoli znika i odchodzi w zapomnienie. Zwłaszcza gdy słyszy się słowa: "dobrze że jesteś, bo nikt nie rozumie mnie jak ty" albo "serce to ty masz jak mało kto, szkoda że przez to dostajesz bardziej po dupie". Zwłaszcza gdy dokonuje się cud nad cudami, tworzy się namacalna więź z drugim człowiekiem oparta na czystej miłości do bliźniego. Bliźniego, który jest nieidealny, który czyni zło - często nie dobrowolnie i nie z premedytacją. Bliźniego, który ma wady, rany, problemy, słabości. Bliźniego, który jest piękny w swej nieidealności. 

I tak naprawdę dopiero siedząc na fotelu w milczeniu, obok drugiego człowieka z bagażem doświadczeń, człowiek uświadamia sobie, że nie pokocha cudzych brudów, jeśli nie zaakceptuje i nie pokocha swoich własnych. Jeśli się z nimi nie zmierzy, jeśli nie złapie byka za rogi - bo od problemów się nie ucieka. Jeśli ucieka się od problemów, ucieka się od człowieka i od samego siebie.
Im więcej jest światła, tym więcej widać kurzu i pajęczyn. Trwanie w ciemności jest jak pozwalanie na zjedzenie się żywcem przez wędrujące w niej żyjątka. Stół jest zapałką w relacji, lampą fotele, a światłem rozmowa. Jak już zapalisz światło, nie uciekaj od tego, co zobaczysz, bo im dalej, tym jaśniej. Im dalej, tym lepiej. Im dalej, tym bliżej. 

I siedząc w fotelach, popijając już zimną herbatę, rozmawiamy o pogodzie i o emocjach. Przekopujemy się przez gruzy, pajęczyny, poplątane włosy i dochodzimy do sedna istoty - na wskroś ludzkiej, wspaniałej, boskiej.

Nie zatrzymujmy się przy stole. Nie pozwólmy, by paraliżował nas strach przed ciemnością, strach przed nieznanym, które po poznaniu może okazać się rajem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz