wywracasz mnie na lewą stronę
robisz bałagan w chaosie
kładziesz belki na ramiona
i każesz wszystko pokornie znosić
łamiesz mi nogi
by później nastawić
na właściwą drogę
łamiesz mi ręce
bym nie mogła pisać
jak niesprawiedliwie
doświadczasz mnie wciąż zakrętem
nie pozwalasz odpocząć choć chwili
jakby nie dla mnie był spokój
i zamiast konającego dzień żywy
jak tak można
do kurwy nędzy
bestialsko
okropnie
karać za miłość
jak za zbrodnie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz